poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 4

Nawet nie wiem kiedy dojechałam do Zielonej Góry,przespałam całą trasę. Kiedy się obudziłam byłam już pod blokiem. Sięgnęłam po torebkę,ale okazało sie,że jej nie mam,wszystko zostało w aucie Zuzki. Zajrzałam do kieszeni spodni,na szczęście było tam 50zl. Dałam je taksówkarzowi,przeprosiłam,że nie jest to pełna kwota,brakowało tylko 6 złoty. Wytłumaczyłam mu,że nie mam więcej i,że mój tato zmarł. Mężczyzna zrozumiał i odjechał. Ja ruszyłam do domu,zadzwoniłam domofonem,a następnie szłam mętnie po schodach. Kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania rzuciłam się mamie na ramiona i powiedziałam:
-On umarł. Mój kochany tatuś umarł.
Później opowiedziałam jej wszystko co sie stało i zadzwoniłam do Zuzi. Jej nie miałam siły już opowiadać dzisiaj. Poprosiłam aby przyjechała jutro razem z moimi rzeczami,wtedy jej wszystko wytłumaczę.
----- 14 lutego -----
Dzisiaj upragniony koncert One Direction. Już nie mogę sie doczekać. Od rana chodzę po domu jak popaprana,wszystko mi wypada z rąk,mówię głupoty. Nadal nie mogę uwierzyć,że znowu się z nimi zobaczę. Zuza bedzie za 15 minut,dojeżdża do mnie autobusem,bo jej zabrali prawko. Także tym razem,to ja kieruje. Spakowałam już torebkę. Włożyłam tam przede wszystkim wielką książkę o tym jak bardzo ich kocham,którą zrobiłam jeszcze jak miałam 14 lat. Nie dałam im jej wtedy,bo miałam bilet tylko na koncert. Teraz mam zamiar im ją wręczyć podczas naszej rozmowy. Tak bardzo ich kocham. Cały czas nurtuje mnie powód ich przyjazdu. Szukają pewnej nastolatki,a może ona juz jest kobietą i ich nie pamięta? A może chodzi o Zuzkę? Przecież ona wtedy też tam była. Okaże się na koncercie. Fajnie by było gdybym ją znała. Mogłabym wtedy wziąć od niej numer do Harrego i Louisa. To oni byli moimi ulubieńcami.  Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi,to pewnie Zuzka. Otworzyłam jej i poszłam szybko poprawić makijaż,a później załatwić potrzebę w toalecie.
-Gotowa?-zapytała Zuzka.
-Pewnie,jedźmy-powiedziałam,narzuciłam kurtkę,wzięłam torebkę i chwyciłam kluczyki.
Zamknęłam mieszkanie,które kupiłam niedawno na jednej z centralnych ulic Poznania i razem z moją kochana przyjaciółką pognałam do auta. Koncert miał odbyć się w Warszawie na stadionie narodowym. Czekała nas,więc kilkugodzinna podróż. Minęła nam na dzieleniu się emocjami i przemyśleniami o tajemniczej fance.
-Jak myślisz,kto to jest?-zapytała mnie Zuzka.
-Myślę,że ty. Chociaż czekaj,pamiętasz ta dziewczynę, w bikini w pierwszym rzędzie? Chłopcy sie tak na nią patrzyli jakby chcieli ja pożreć. Może to o nią chodzi.
-Hahahaha,myślisz,że by po nią wrócili? Po tym jak zwróciła na nich swój obiad?
-W sumie to racja-odpowiedziałam i wybuchłam śmiechem.
Kiedy tylko wjechałyśmy do Warszawy przywitały nas tysiące fanek podążających w stronę miejsca koncertu. Ruszyłyśmy za nimi. Miałam opłacone miejsce parkingowe tuż przy stadionie. Szybko je znalazłam i zaparkowałam tam samochód. Wysiadłyśmy z auta i podeszłyśmy do sklepiku kupić jakiś napój. Zuza wzięła jakąś brzoskwiniową herbatę. Ja zdecydowałam się na butelkę wody. Kiedy miałyśmy już wszystko powolnym krokiem zbliżałyśmy się do wejścia na stadion. Niestety,było tam strasznie dużo dziewczyn i kolejka do bramki była ogromna. Stanęłyśmy na jej końcu i zaczęłyśmy gadać. Tym razem o normalnym życiu,nie tym wyśnionym.
-Wczoraj Bartek ze mną zerwał-powiedziała spokojnie Zuza oglądając sie dookoła w poszukiwaniu autobusu ONE DIRECTION.
Przytuliłam ją mocno i odpowiedziałam:
-Jejciu,myszko. Nie smutaj. Wszystko bedzie dobrze. Powiedział ci dlaczego?
-Znalazł sobie nową,młodszą.
-No tak,faceci.
Kiedy tylko wypowiedziałam to zdanie nie dość,że ruszyłyśmy się do przodu o jakieś 50m to naszym oczom ukazał sie wielki,biało czerwony autokar. Był chyba specjalnie pomalowany na dzisiejszy koncert,ponieważ widniał na nim napis "I'LL FIND YOU TONIGHT. I PROMISE." Moje podekscytowanie tym wydarzeniem jeszcze bardziej urosło,a my z Zuzką byłyśmy coraz bliżej bramki do wejścia. Gdy tylko dotarłyśmy do ochroniarzy sprawdzających bilety moje serce zaczęło szybciej bić.
-Poproszę bilecik-powiedziała ciemna kobieta o blond włosach.
Podałam jej cienki papierek,ona przedarła jego koniec i wpuściła mnie na stadion. Szłam niepewnie starając sie utrzymać równowagę. Juz po chwili podeszła do mnie Zuzia i złapała mnie za dłoń. To dodało mi odwagi i pewnym krokiem ruszyłam w stronę pierwszego rzędu,tuż przed scena. Szłam tak szybko,że Zuza ciągnąc z tyłu moją rękę co chwilę zatrzymywała mnie ze zmęczenia. Kiedy tylko dotarłyśmy na nasze miejsca i usiadłyśmy na niskich krzesełkach rozglądnęłam się  po stadionie. Było tam tak dużo dziewczyn,tak dużo moich sióstr. Kolejny raz sie z nimi zobaczyłam,kolejny raz mignęły mi znajome twarze. Kolejny raz chciałam je wszystkie przytulić i powiedzieć 'W końcu sie udało dziewczyny,w końcu się udało'.
******************************
Rozdział nie jest zbyt długi. Bardzo przepraszam,ale właśnie tak go chciałam skończyć. A no i sorki,że dopiero teraz,ale nie miałam połączenia wifi przez weekend i nie miałam jak wstawić. 

Kocham was miśki. <3