wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 7

Podniosłam powieki. Wstałam i Rozejrzałam się. Byłam na wielkiej łące.  Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie jaśminową sukienkę do kolan,taką jaką kiedyś chciałam mieć na bal gimnazjalny. Przypomniałam sobie te czasy. Nagle usłyszałam jak ktoś także sie budzi. Spojrzałam na bok. Z soczystej trawy wstawał właśnie Harry Styles,mój idol. Kiedy nasze oczy znalazły sie na jednej wysokości on,wziął mnie za rękę i przybliżył się. Miał zamiar mnie pocałować. Oboje zrobiliśmy usta w dziubek,nasze ciała były coraz bliżej,aż tu nagle.............bum!!
- Gdzie ja jestem? - zapytałam budząc się i rozglądając wokoło.
- Jesteś w szpitalu kochanie - odpowiedział mi znajomy głos. 
- Co się stało? - spytałam kobiety,która kogoś mi przypominała,lecz nie wiedziałam kogo. 
- Miałaś wypadek córeczko. Uderzyłaś się w głowę i masz ją lekko pokaleczoną. Oprócz tego złamałaś prawą rękę. Nie wiadomo w jaki sposób,ale zrobiłaś to - odpowiedziała mi.
Spojrzałam na siebie. Leżałam w szpitalnym łóżku nie mogąc sie ruszyć. Na głowie miałam bandaż,a na ręce miałam gips. Próbowałam przypomnieć co dokładnie sie zdarzyło. Niestety widziałam tylko jak spokojnie jechałam moim autem. a nie,już po chwili wszystko zrozumiałam. 
- Zadzwonił telefon,szukałam go w torebce,odebrałam lecz wpadłam w poślizg i po kilku przewrotach w przód wylądowałam w rowie. Usłyszałam jeszcze tylko 'KellyCo się dzieje?! (ENG)'. Czyj to był głos? - myślałam na głos. 
- Córeczko,przecież ty masz na imię Kinga,a nie Kelly - powiedziała kobieta stojąca obok mojego łóżka. 
- Możliwe,ale...mam takie pytanie? Kim jesteś? - zapytałam nieśmiało. 
- Nie pamiętasz? Jestem twoją mamą - powiedziała kobieta po pięćdziesiątce wycierając łzy z policzka. 
No tak,wszystko już rozumiałam,wszystko sobie przypomniałam. 
- Mam na imię Kinga,mam 21 lat i mieszkam w Poznaniu. Moja przyjaciółka to Zuzia,a moja mama nazywa się Anna. Obie mieszkają w Zielonej Górze. Jechałam je odwiedzić i się z nimi pożegnać. A ten głos,ten głos w słuchawce... No tak,to był Harry. Przecież on mnie nazywa Kelly - kolejny raz wypowiedziałam swoje myśli i podniosłam się z łóżka. 
- Czemu,ty się masz z nami żegnać? I co,co to za Harry? - zapytała moja rodzicielka. 
- Usiądź wygodnie mamo,mam ci wiele do opowiedzenia - powiedziałam uśmiechając sie do niej. 
Opowiedziałam jej całą historię,a ona po jej wysłuchaniu wytarła wszystkie łzy,które spłynęły jej po policzku i przytuliła mnie mocno. Kiedy mówiła,że nie chce abym wyjeżdżała do pokoju szpitalnego wparowała Zuza i kolejny raz musiałam opowiadać o Harrym i o wyjeździe do Anglii. 
- Ale jak to wyjeżdżasz? - zapytała moja przyjaciółka.
- Chciałam,abyście jechały ze mną,ale widzę,że chyba wam tu dobrze - odpowiedziałam patrząc na najbliższe mi osoby. 
Obie uśmiechnęły sie do mnie czule i złapały moje dłonie. Nie musiały nic mówić,wiedziałam,że chciały przekazać mi,że mogę dzwonić do nich w każdej chwili. 
Po chwili przyszła pielęgniarka i kazała opuścić pokój moim gościom. Dziewczyny wyszły machając mi na pożegnanie. 
- Proszę pani,gdzie jest moja komórka? - zapytałam niskiej brunetki odwróconej tyłem do mojego łóżka. 
- Powinna być w szufladzie szafki nocnej po prawej stronie - powiedziała odwracając się w moim kierunku - Jak się pani czuje?
Nie mogłam nic powiedzieć,Wpatrywałam się w jej oczy. Miały one ten sam kolor co oczy Harrego. Dokładnie taki sam odcień zielonej trawy jak u mojego idola. No właśnie,Harry,dzwonił do mnie. 
- Już lepiej,dziękuję - odpowiedziałam pielęgniarce, sięgnęłam sprawną ręką do szuflady i wyciągnęłam telefon. Kiedy spojrzałam na ekran zamarłam. Miałam 46 nieodebranych połączeń i 105 wiadomości. Zegar w prawym rogu pokazywał godzinę 18:23,więc z tego co pamiętam minęło tylko trochę ponad pięć godzin od wypadku. Pomyślałam,że sprawdzę,kto się tak o mnie martwił. Otworzyłam najpierw skrzynkę odbiorczą. Przejechałam palcem po ekranie czytając nadawców wiadomości. W zasadzie to jednego - Harrego. Pomyślałam,że to pewnie również on dzwonił do mnie tyle razy w obawie,że coś mi sie stało. Moja intuicja mnie nie myliła,wszystkie nieodebrane połączenia były właśnie od niego. Postanowiłam oddzwonić i wyjaśnić sytuację. 
- Harry? -  zapytałam z niepewnością. 
- Kelly,co się z tobą działo?! Czemu nie odbierałaś?! (ENG) -  wykrzyczał. 
- Jechałam do mamy i...........miałam wypadek. (ENG) 
- Wypadek?! Gdzie ty jesteś? Muszę do ciebie przyjechać. 
- Harry,nie musisz. Wszystko jest ok. (ENG) - próbowałam go uspokoić. 
- Gdzie jesteś?! - powtórzył pytanie. 
- W szpitalu,w Zielonej Górze. (ENG) 
- Już do ciebie jadę. (ENG)
- Ale.......... - nie zdążyłam dokończyć zdania,rozłączył się. 
Odłożyłam komórkę do szuflady wcześniej sprawdzając godzinę. Było dopiero przed 19,a ja byłam strasznie zmęczona. Położyłam głowę na poduszce,a moje powieki zrobiły sie ciężkie. Zasnęłam.
Kiedy się obudziłam na dworze powoli świtało. Nie możliwe żebym aż tak długo spała. Rozejrzałam się po pokoju,w którym byłam. Na krześle tuż obok mnie spał mężczyzna,jego ciemne loczki przykrywały oczy. Nie były jednak aż tak długie by zakryć otwarte usta,z których co chwile wydobywał sie dźwięk chrapania. On był taki uroczy. Roześmiałam się cicho z nadzieją,że nie obudzę śpiącego. Niestety,nie udało się. 
- Co,co gdzie ja jestem? (ENG) - powiedział mężczyzna podnosząc się gwałtownie z siedziska. 
- Jesteś w szpitalu,przy mnie. Ale nie wiem co tu robisz i jak mnie znalazłeś Harry? (ENG) - odpowiedziałam zielonookiemu przystojniakowi. 
- Przyjechałem się z tobą zobaczyć. W odnalezieniu ciebie pomogła mi twoja koleżanka,ta co była na koncercie. Minąłem się z nią na korytarzu. Była jeszcze z jakąś kobietą,czy to twoja mama Kelly? (ENG)
- Tak. (ENG) - przytaknęłam. 
Harry złapał mnie za rękę i powiedział:
- Już wiem po kim odziedziczyłaś taki piękny uśmiech. (ENG) 
W moim oku zakręciła się łza. To było takie słodkie. Styles zauważył to i pocałował moją lewą dłoń. Wydaję mi się,że się zarumieniłam,bo chłopak zaśmiał sie i słodko i posłał mi kolejnego całusa,tym razem w powietrzu. 
Poczułam,że moja miłość do niego nie zmieniła się kiedy miałam z nim większy kontakt,kiedy wogóle miałam z nim jakiś kontakt,a nie tylko jego spojrzenie na plakacie w mojej sypialni. Z moich przemyśleń wyrwała mnie pielęgniarka,która przyniosła mi śniadanie. Harry tez postanowił cos zjeść,udał sie,wiec do stołówki obiecujac,ze zaraz wróci. Po paru minutach był juz z powrotem z kanapką w ręce. 
- Wyszłoby szybciej,ale na dole złapały mnie jakieś fanki. (ENG) - wytłumaczył się,ze spóźnienia,którego wcale nie było. Kiedy oboje zjedliśmy,a pielęgniarka zabrała mi tacę zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Mieliśmy taki dobry kontakt. Ja wiedziałam o nim wszystko i miałam do niego tyle pytań,on nie wiedział o mnie prawie nic,więc pytań było jeszcze więcej. Także nigdy nie brakowało nam tematów. Cieszyłam się,że Harry zachowuję sie jak normalny człowiek,a nie jak celebryta,z którym nie można zamienić nawet słowa,bo to mu przeszkadza. On był wspaniały i idealny pod każdym względem. 
Wieczorem przyszedł do mnie lekarz i powiedział,że muszę zostać na obserwację. Styles postanowił,że zadzwoni do chłopaków by wrócili do Anglii,bo nie wiadomo ile jeszcze zostanę w szpitalu.  
Dni mijały mi jednak bardzo szybko,cały czas był przy mnie Harry. Bardzo często przychodziły też dziewczyny - moja mama i Zuzka. Mój idol jednak nie opuszczał mnie nawet na chwilę. To było takie słodkie jak on troszczył się o mnie każdego ranka i pomagał mi w różnych czynnościach. Nie raz juz bowiem zbiłam szklankę,albo nie mogłam poradzić sobie z rozczesaniem włosów. On był zawsze obok,był moją zastępczą prawą ręką. Dziękowałam mu za to każdego dnia,ale on nie chciał tego słuchać. Prosiłam tez by mnie nie zostawiał. Tak bardzo mi zależało by był przy mnie. Harry zawsze odpowiadał:
- Zostawić ciebie? Nie żartuj. Takiego skarbu trzeba pilnować. (ENG)
******************************
Uznałam,że jeszcze będę pisać to opowiadanie. To dla was misiaczki.
Rozdział mi wyszedł chujowy,ale no nic. Proszę o komentarze. I jeżeli wam się podoba to,czy moglibyście powysyłać linki znajomym....? to dla mnie bardzo ważne.
na kolejny rodział będziecie musieli trochę poczekać. przede mną wiele nauki i czytania.  ugh... ;/
kocham was całym moim serduszkiem. xx