czwartek, 22 maja 2014
Koniec.
Jak już się pewnie domyśliliście nie będę dalej pisać fanfica,przynajmniej jak na razie. Nie mam czasu i przede wszystkim pomysłów. Przepraszam,jeśli kogoś zawodzę,ale cóż... Może kiedyś tu jeszcze wrócę. Trzymajcie się ciepło. <3
poniedziałek, 24 marca 2014
Rozdział 8
- Harry, czekaj! (ENG) - krzyczałam za swoim idolem biegnąc przez lotnisko w Warszawie. Dwa dni temu wyszłam ze szpitala. Byłam tam cały tydzień. Kiedy tylko mnie wypuścili Harry zawiózł mnie do domu i kazał spakować rzeczy. Mieliśmy lecieć do Anglii jeszcze tego samego dnia,ale wybłagałam dodatkowe dwa dni w Polsce. Cały czas byliśmy w Poznaniu,chciałam bowiem załatwić sprawę mieszkania. Poszło mi łatwo,bo jednak kiedy ma się przy sobie takiego negocjatora jak Harry to wszystko idzie szybko. Do Warszawy zawitaliśmy dopiero dzisiaj rano.
- Kelly! Co tak wolno?! (ENG) - krzyczał za mną jeden z członków zespołu ONE DIRECTION.
- No wiesz,jeśli ciągnie się za sobą dwie walizki to nie jest tak łatwo iść,a co dopiero biec. I jeszcze złamana ręką w tym nie pomaga. Może byś tak ulżył mi w bólu? (ENG) - powiedziałam przekornie.
Harry zatrzymał się i zaczął biec do mnie na wstecznym. To tak śmiesznie wyglądało. Loczek potknął sie raz po drodze,ale w ostateczności nie zaliczył gleby. Wziął ode mnie jedną z walizek. I zarzucił głowę w przód,a następnie w tył. Niestety spadł mu kaptur,który nałożył w celu ukrycia swojej tożsamości. Miał oczywiście jeszcze okulary przeciwsłoneczne i jakieś wąsy,ale i tak bałam się,że zaraz wokół nas zbiegnie sie grupka fanek takich jak ja niegdyś. Nie stało sie tak jednak,bo Harry w trybie natychmiastowym zarzucił kaptur z powrotem na głowę i nikt nie zwrócił na to uwagi. objął mnie ramieniem i razem ruszyliśmy w kierunku mojej mamy i Zuzki. Kiedy już do nich dotarliśmy Loczek puścił walizkę robiąc przy tym wielki hałas i przytulił się do mojej mamy. Chyba się z nią zżył przez te parę dni. Bardzo dużo rozmawiali w szpitalu. Co prawda ja musiałam wszystko tłumaczyć,ale w sumie było to fajne. Moja mama odwzajemniła uścisk Harrego i szepnęła mu do ucha 'Ona cię kocha. Jeśli jej coś jej zrobisz pogadamy inaczej'. Chłopak spojrzał na nią pytająco. Nie zrozumiał jej. Odwrócił sie,więc do mnie z nadzieją,że przetłumaczę. Ja jednak nie chciałam tego tłumaczyć. Powiedziałam tylko:
- Nieważne. (ENG)
Harry puścił moją mamę i przytulił Zuzię. Z nią tez złapał dobry kontakt. Kiedy już sie z nimi pożegnał wziął ode mnie drugą walizkę i powiedział,że poczeka przed bramkami. Zgodziłam się. Loczek powoli odchodził w stronę kontroli,a mi po policzku zaczęła spływać łza. Podbiegłam i wtuliłam się w dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Czułam i słyszałam,że one tez płaczą.
- Będzie mi was brakować - mówiłam ocierając łzy z policzka.
- Nam ciebie też kochanie - odpowiedziała mi Zuza robiąc to samo.
- No to może jednak polecicie z nami? - spytałam niepewnie.
- Kotku,podjęłyśmy już decyzję. Nie zmienimy jej - odpowiedziała mi mama przecierając nos.
- No wiem,trudno..
Przytuliłam się do nich,a one objęły mnie od tyłu.
- Harry już na ciebie czeka - powiedziała Zuza psując atmosferę.
- Tak,Kinia. Powinnaś już iść - dodała moja mama.
- Macie rację. Będę tęsknić.
- My też - powiedziały jednocześnie.
- To ja idę. żegnajcie. Będę dzwonić - rzekłam prawie szeptem i obróciłam się w kierunku bramek. Ruszyłam powolnym krokiem,a kiedy dotarłam do Harrego wtuliłam się w niego mocno.
- Spokojnie Kelly,wszystko będzie dobrze. (ENG) - powiedział i pocałował mnie w głowę. Przeszliśmy bramki i wsiedliśmy do prywatnego samolotu chłopców,który po nas przyleciał.
Przez całą drogę w kierunku latającej maszyny płakałam. Tak bardzo będę za nimi tęsknić. Już nawet chciałam uciekać,ale spojrzałam na Harrego,który uśmiechnął sie do mnie czule i zmieniłam zdanie. Nie mogłam go zranić.
W samolocie jeszcze trochę płakałam,ale po jakimś czasie wtuliłam się w Loczka,który siedział obok i usnęłam.
Śniłam o Anglii. Widziałam siebie,ubrana byłam w krótką białą sukienkę w kwiaty. Na nogach miałam różowe szpilki. Wchodziłam do sklepu. Świeciło słońce,to chyba było lato. Kiedy przechodziłam przez próg wszyscy zwrócili swoje spojrzenia na mnie. Pomachałam im z uśmiechem,lecz każdy z nich odwrócił głowę z powodu blasku,który ranił ich oczy. Kiedy tylko opuściłam dłoń światło zniknęło. Spojrzałam na swoją prawą rękę i oniemiałam. Na palcu miałam pierścionek z wielkim,turkusowym brylantem. Domyśliłam się,że był to pierścionek zaręczynowy. Byłam narzeczoną Harrego. Ruszyłam śmiało do przodu. Podeszłam uśmiechnięta do półki ze słodyczami i sięgnęłam po paczkę ciasteczek OREO. Nie zauważyłam,że czyjaś dłoń,również po nią sięga. Nasze palce zetknęły sie,a my gwałtownie odwróciliśmy głowy ku sobie. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną stał wysoki blondyn ubrany w czarne rurki i biały t-shirt. Jego włosy były zaczesane do góry i postawione na żel. Chłopak uśmiechnął sie lekko unosząc lekko prawy kącik ust.
- Przepraszam,nie zauważyłam cię (ENG) - powiedziałam niepewnie.
- Nie ma problemu,ja też mogłem spojrzeć - odpowiedział chłopak,a następnie zapytał - Czy my się przypadkiem nie znamy? (ENG)
- Ja znam cie bardzo dobrze,ty mnie raczej w ogóle - powiedziałam smutnie.
- Dziwne,mam wrażenie,że już cię spotkałem. Ale czekaj,skąd mnie znasz?
- Byłeś,i..emmm, nadal jesteś moim idolem Ronan - odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
Chłopak stal przez chwilę zdziwiony,lecz nie odrywał ode mnie wzroku. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- Kurczę,już wiem - zbliżył sie do mnie i złapał mnie za rękę patrząc mi głęboko w oczy - to ty śnisz mi się co jakiś czas od pięciu lat. Powiedz mi, jak masz na imię.
- Ja śnię się tobie? Przecież...to jest niemożliwe.
- A jednak,chyba bym cię nie okłamał. Skoro jestes moją fanką,to powinnaś wiedzieć,że raczej nie okłamuje ludzi,którzy mnie wspierają.
- Ale... - nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Pamiętaj mój pierwszy sen z tobą. Biegałaś po łące właśnie w tej sukience. Już wtedy sie w tobie zakochałem. Nie wiedziałem kim byłaś. Każdej nocy miałem nadzieję,że przyśnisz mi się jeszcze raz. A teraz,spotykam cie,w sklepie,sięgającą po ciasteczka OREO. Wyjaw mi swoje imię.
- Kasia......
- Kasia,to takie pięknie imię. A więc Kasiu,kocham cię - powiedział cały czas czas patrząc mi w oczy i trzymając moją dłoń. Nie wiedziałam co miałam robić. Odwróciłam sie i wybiegłam.
Otworzyłam oczy. Nadal byłam w samolocie,a obok mnie spał Harry. Postanowiłam go nie budzić. Poczułam jednak potrzebę skorzystania z toalety. Powoli,wiec zaczęłam uwalniać moje ramię z jego uścisku. Starałam sie być ostrożna,pech jednak chciał,że Loczek przebudził się.
- Ehmmmmm,co? - powiedział zaspany Harry,przecierając oczy - już jesteśmy?
- Nie,spokojnie. Śpij dalej kotku - powiedziałam do chłopaka.
Loczek otworzył już szeroko oczy i rozejrzał się po samolocie. Swój wzrok zatrzymał właśnie na mnie.
- A ty gdzie sie wybierasz? - zapytał,widocznie zauważył,że wstaje.
- Wiesz,chciałam odwiedzić takie miejsce,które nazywa się łazienka.. Wiesz gdzie je znajdę? - powiedziałam lekko się śmiejąc.
- A co za to będę miał?
- Emmm,a buziak starczy?
- No,może być - powiedział z uśmieszkiem na ustach.
Zbliżyłam sie do niego,oparłam głowę na jego ramieniu i przez chwile patrzyłam w jego oczy.
- To co z tym buziakiem? - zapytał zniecierpliwiony.
- Najpierw powiedz mi gdzie jest łazienka.
- Prosto i na lewo.
- Dziękuję,a teraz masz swoją nagrodę - powiedziałam, dałam mu całusa w policzek i wstałam.
- A co to miało być?
- No,buziak,tak jak obiecałam.
- Liczyłem na coś więcej... - powiedział przekornie odwracając sie w drugą stronę.
- Może będzie więcej,a może nie. Teraz ide odwiedzić łazienkę,wybacz mi na chwile.
- No dobra,to ja tu czekam.
Weszłam do kabiny i osunęłam sie na podłogę. Nie wiedziałam co mam myśleć. Jak byłam nastolatką to zawsze chciałam by coś takiego mi się przytrafiło,nie raz przecież miałam podobne sny. Ale teraz? Teraz to rozwalało mnie od środka. To niby tylko sen,ale jednak... Naprawdę się w tym pogubiłam.. Miałam zostać narzeczoną Harrego? Ronan miał to rozwalić? Co? Co ja w ogóle mówię? Przecież to jest niemożliwe,jedno i drugie. Wstałam i otrząsnęłam się.
- Kelly! Utopiłaś się tam? - zaczął nawoływać mnie Harry.
Nie,nie. Już idę - odpowiedziałam.
Spojrzałam w lustro i otworzyłam drzwi od kabiny. Wróciłam do Loczka i usiadłam obok niego. Wtuliłam się w jego ramię. Zaczęliśmy rozmawiać o Anglii,o tym co będziemy tam robić. W końcu dolecieliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samolotu i ruszyliśmy ku limuzynie wraz naszymi bagażami.
******************************
Witam was znowu misiaczki. <3
Przepraszam,że tak długo mnie nie było,wybaczcie mi to. No to oto jest kolejny rozdział. Mam nadzieję,że się spodoba. Komentujcie jeśli tak,ale jeżeli coś wam nie pasuje to też dajcie znać. Od tej pory będę pisać częściej.
A i jak może zauważyliście,w którymś momencie tego rozdziału przestałam pisać kiedy wypowiedź jest po angielsku,z racji iż będą oni w Anglii to raczej będą rozmawiać właśnie w tym języku. Kiedy pojawi się dialog w języku polskim jakoś to zaznaczę.
Pozdrawiam. xx
- Kelly! Co tak wolno?! (ENG) - krzyczał za mną jeden z członków zespołu ONE DIRECTION.
- No wiesz,jeśli ciągnie się za sobą dwie walizki to nie jest tak łatwo iść,a co dopiero biec. I jeszcze złamana ręką w tym nie pomaga. Może byś tak ulżył mi w bólu? (ENG) - powiedziałam przekornie.
Harry zatrzymał się i zaczął biec do mnie na wstecznym. To tak śmiesznie wyglądało. Loczek potknął sie raz po drodze,ale w ostateczności nie zaliczył gleby. Wziął ode mnie jedną z walizek. I zarzucił głowę w przód,a następnie w tył. Niestety spadł mu kaptur,który nałożył w celu ukrycia swojej tożsamości. Miał oczywiście jeszcze okulary przeciwsłoneczne i jakieś wąsy,ale i tak bałam się,że zaraz wokół nas zbiegnie sie grupka fanek takich jak ja niegdyś. Nie stało sie tak jednak,bo Harry w trybie natychmiastowym zarzucił kaptur z powrotem na głowę i nikt nie zwrócił na to uwagi. objął mnie ramieniem i razem ruszyliśmy w kierunku mojej mamy i Zuzki. Kiedy już do nich dotarliśmy Loczek puścił walizkę robiąc przy tym wielki hałas i przytulił się do mojej mamy. Chyba się z nią zżył przez te parę dni. Bardzo dużo rozmawiali w szpitalu. Co prawda ja musiałam wszystko tłumaczyć,ale w sumie było to fajne. Moja mama odwzajemniła uścisk Harrego i szepnęła mu do ucha 'Ona cię kocha. Jeśli jej coś jej zrobisz pogadamy inaczej'. Chłopak spojrzał na nią pytająco. Nie zrozumiał jej. Odwrócił sie,więc do mnie z nadzieją,że przetłumaczę. Ja jednak nie chciałam tego tłumaczyć. Powiedziałam tylko:
- Nieważne. (ENG)
Harry puścił moją mamę i przytulił Zuzię. Z nią tez złapał dobry kontakt. Kiedy już sie z nimi pożegnał wziął ode mnie drugą walizkę i powiedział,że poczeka przed bramkami. Zgodziłam się. Loczek powoli odchodził w stronę kontroli,a mi po policzku zaczęła spływać łza. Podbiegłam i wtuliłam się w dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Czułam i słyszałam,że one tez płaczą.
- Będzie mi was brakować - mówiłam ocierając łzy z policzka.
- Nam ciebie też kochanie - odpowiedziała mi Zuza robiąc to samo.
- No to może jednak polecicie z nami? - spytałam niepewnie.
- Kotku,podjęłyśmy już decyzję. Nie zmienimy jej - odpowiedziała mi mama przecierając nos.
- No wiem,trudno..
Przytuliłam się do nich,a one objęły mnie od tyłu.
- Harry już na ciebie czeka - powiedziała Zuza psując atmosferę.
- Tak,Kinia. Powinnaś już iść - dodała moja mama.
- Macie rację. Będę tęsknić.
- My też - powiedziały jednocześnie.
- To ja idę. żegnajcie. Będę dzwonić - rzekłam prawie szeptem i obróciłam się w kierunku bramek. Ruszyłam powolnym krokiem,a kiedy dotarłam do Harrego wtuliłam się w niego mocno.
- Spokojnie Kelly,wszystko będzie dobrze. (ENG) - powiedział i pocałował mnie w głowę. Przeszliśmy bramki i wsiedliśmy do prywatnego samolotu chłopców,który po nas przyleciał.
Przez całą drogę w kierunku latającej maszyny płakałam. Tak bardzo będę za nimi tęsknić. Już nawet chciałam uciekać,ale spojrzałam na Harrego,który uśmiechnął sie do mnie czule i zmieniłam zdanie. Nie mogłam go zranić.
W samolocie jeszcze trochę płakałam,ale po jakimś czasie wtuliłam się w Loczka,który siedział obok i usnęłam.
Śniłam o Anglii. Widziałam siebie,ubrana byłam w krótką białą sukienkę w kwiaty. Na nogach miałam różowe szpilki. Wchodziłam do sklepu. Świeciło słońce,to chyba było lato. Kiedy przechodziłam przez próg wszyscy zwrócili swoje spojrzenia na mnie. Pomachałam im z uśmiechem,lecz każdy z nich odwrócił głowę z powodu blasku,który ranił ich oczy. Kiedy tylko opuściłam dłoń światło zniknęło. Spojrzałam na swoją prawą rękę i oniemiałam. Na palcu miałam pierścionek z wielkim,turkusowym brylantem. Domyśliłam się,że był to pierścionek zaręczynowy. Byłam narzeczoną Harrego. Ruszyłam śmiało do przodu. Podeszłam uśmiechnięta do półki ze słodyczami i sięgnęłam po paczkę ciasteczek OREO. Nie zauważyłam,że czyjaś dłoń,również po nią sięga. Nasze palce zetknęły sie,a my gwałtownie odwróciliśmy głowy ku sobie. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną stał wysoki blondyn ubrany w czarne rurki i biały t-shirt. Jego włosy były zaczesane do góry i postawione na żel. Chłopak uśmiechnął sie lekko unosząc lekko prawy kącik ust.
- Przepraszam,nie zauważyłam cię (ENG) - powiedziałam niepewnie.
- Nie ma problemu,ja też mogłem spojrzeć - odpowiedział chłopak,a następnie zapytał - Czy my się przypadkiem nie znamy? (ENG)
- Ja znam cie bardzo dobrze,ty mnie raczej w ogóle - powiedziałam smutnie.
- Dziwne,mam wrażenie,że już cię spotkałem. Ale czekaj,skąd mnie znasz?
- Byłeś,i..emmm, nadal jesteś moim idolem Ronan - odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
Chłopak stal przez chwilę zdziwiony,lecz nie odrywał ode mnie wzroku. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- Kurczę,już wiem - zbliżył sie do mnie i złapał mnie za rękę patrząc mi głęboko w oczy - to ty śnisz mi się co jakiś czas od pięciu lat. Powiedz mi, jak masz na imię.
- Ja śnię się tobie? Przecież...to jest niemożliwe.
- A jednak,chyba bym cię nie okłamał. Skoro jestes moją fanką,to powinnaś wiedzieć,że raczej nie okłamuje ludzi,którzy mnie wspierają.
- Ale... - nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Pamiętaj mój pierwszy sen z tobą. Biegałaś po łące właśnie w tej sukience. Już wtedy sie w tobie zakochałem. Nie wiedziałem kim byłaś. Każdej nocy miałem nadzieję,że przyśnisz mi się jeszcze raz. A teraz,spotykam cie,w sklepie,sięgającą po ciasteczka OREO. Wyjaw mi swoje imię.
- Kasia......
- Kasia,to takie pięknie imię. A więc Kasiu,kocham cię - powiedział cały czas czas patrząc mi w oczy i trzymając moją dłoń. Nie wiedziałam co miałam robić. Odwróciłam sie i wybiegłam.
Otworzyłam oczy. Nadal byłam w samolocie,a obok mnie spał Harry. Postanowiłam go nie budzić. Poczułam jednak potrzebę skorzystania z toalety. Powoli,wiec zaczęłam uwalniać moje ramię z jego uścisku. Starałam sie być ostrożna,pech jednak chciał,że Loczek przebudził się.
- Ehmmmmm,co? - powiedział zaspany Harry,przecierając oczy - już jesteśmy?
- Nie,spokojnie. Śpij dalej kotku - powiedziałam do chłopaka.
Loczek otworzył już szeroko oczy i rozejrzał się po samolocie. Swój wzrok zatrzymał właśnie na mnie.
- A ty gdzie sie wybierasz? - zapytał,widocznie zauważył,że wstaje.
- Wiesz,chciałam odwiedzić takie miejsce,które nazywa się łazienka.. Wiesz gdzie je znajdę? - powiedziałam lekko się śmiejąc.
- A co za to będę miał?
- Emmm,a buziak starczy?
- No,może być - powiedział z uśmieszkiem na ustach.
Zbliżyłam sie do niego,oparłam głowę na jego ramieniu i przez chwile patrzyłam w jego oczy.
- To co z tym buziakiem? - zapytał zniecierpliwiony.
- Najpierw powiedz mi gdzie jest łazienka.
- Prosto i na lewo.
- Dziękuję,a teraz masz swoją nagrodę - powiedziałam, dałam mu całusa w policzek i wstałam.
- A co to miało być?
- No,buziak,tak jak obiecałam.
- Liczyłem na coś więcej... - powiedział przekornie odwracając sie w drugą stronę.
- Może będzie więcej,a może nie. Teraz ide odwiedzić łazienkę,wybacz mi na chwile.
- No dobra,to ja tu czekam.
Weszłam do kabiny i osunęłam sie na podłogę. Nie wiedziałam co mam myśleć. Jak byłam nastolatką to zawsze chciałam by coś takiego mi się przytrafiło,nie raz przecież miałam podobne sny. Ale teraz? Teraz to rozwalało mnie od środka. To niby tylko sen,ale jednak... Naprawdę się w tym pogubiłam.. Miałam zostać narzeczoną Harrego? Ronan miał to rozwalić? Co? Co ja w ogóle mówię? Przecież to jest niemożliwe,jedno i drugie. Wstałam i otrząsnęłam się.
- Kelly! Utopiłaś się tam? - zaczął nawoływać mnie Harry.
Nie,nie. Już idę - odpowiedziałam.
Spojrzałam w lustro i otworzyłam drzwi od kabiny. Wróciłam do Loczka i usiadłam obok niego. Wtuliłam się w jego ramię. Zaczęliśmy rozmawiać o Anglii,o tym co będziemy tam robić. W końcu dolecieliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samolotu i ruszyliśmy ku limuzynie wraz naszymi bagażami.
******************************
Witam was znowu misiaczki. <3
Przepraszam,że tak długo mnie nie było,wybaczcie mi to. No to oto jest kolejny rozdział. Mam nadzieję,że się spodoba. Komentujcie jeśli tak,ale jeżeli coś wam nie pasuje to też dajcie znać. Od tej pory będę pisać częściej.
A i jak może zauważyliście,w którymś momencie tego rozdziału przestałam pisać kiedy wypowiedź jest po angielsku,z racji iż będą oni w Anglii to raczej będą rozmawiać właśnie w tym języku. Kiedy pojawi się dialog w języku polskim jakoś to zaznaczę.
Pozdrawiam. xx
wtorek, 21 stycznia 2014
Rozdział 7
Podniosłam powieki. Wstałam i Rozejrzałam się. Byłam na wielkiej łące. Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie jaśminową sukienkę do kolan,taką jaką kiedyś chciałam mieć na bal gimnazjalny. Przypomniałam sobie te czasy. Nagle usłyszałam jak ktoś także sie budzi. Spojrzałam na bok. Z soczystej trawy wstawał właśnie Harry Styles,mój idol. Kiedy nasze oczy znalazły sie na jednej wysokości on,wziął mnie za rękę i przybliżył się. Miał zamiar mnie pocałować. Oboje zrobiliśmy usta w dziubek,nasze ciała były coraz bliżej,aż tu nagle.............bum!!
- Gdzie ja jestem? - zapytałam budząc się i rozglądając wokoło.
- Jesteś w szpitalu kochanie - odpowiedział mi znajomy głos.
- Co się stało? - spytałam kobiety,która kogoś mi przypominała,lecz nie wiedziałam kogo.
- Miałaś wypadek córeczko. Uderzyłaś się w głowę i masz ją lekko pokaleczoną. Oprócz tego złamałaś prawą rękę. Nie wiadomo w jaki sposób,ale zrobiłaś to - odpowiedziała mi.
Spojrzałam na siebie. Leżałam w szpitalnym łóżku nie mogąc sie ruszyć. Na głowie miałam bandaż,a na ręce miałam gips. Próbowałam przypomnieć co dokładnie sie zdarzyło. Niestety widziałam tylko jak spokojnie jechałam moim autem. a nie,już po chwili wszystko zrozumiałam.
- Zadzwonił telefon,szukałam go w torebce,odebrałam lecz wpadłam w poślizg i po kilku przewrotach w przód wylądowałam w rowie. Usłyszałam jeszcze tylko 'Kelly! Co się dzieje?! (ENG)'. Czyj to był głos? - myślałam na głos.
- Córeczko,przecież ty masz na imię Kinga,a nie Kelly - powiedziała kobieta stojąca obok mojego łóżka.
- Możliwe,ale...mam takie pytanie? Kim jesteś? - zapytałam nieśmiało.
- Nie pamiętasz? Jestem twoją mamą - powiedziała kobieta po pięćdziesiątce wycierając łzy z policzka.
No tak,wszystko już rozumiałam,wszystko sobie przypomniałam.
- Mam na imię Kinga,mam 21 lat i mieszkam w Poznaniu. Moja przyjaciółka to Zuzia,a moja mama nazywa się Anna. Obie mieszkają w Zielonej Górze. Jechałam je odwiedzić i się z nimi pożegnać. A ten głos,ten głos w słuchawce... No tak,to był Harry. Przecież on mnie nazywa Kelly - kolejny raz wypowiedziałam swoje myśli i podniosłam się z łóżka.
- Czemu,ty się masz z nami żegnać? I co,co to za Harry? - zapytała moja rodzicielka.
- Usiądź wygodnie mamo,mam ci wiele do opowiedzenia - powiedziałam uśmiechając sie do niej.
Opowiedziałam jej całą historię,a ona po jej wysłuchaniu wytarła wszystkie łzy,które spłynęły jej po policzku i przytuliła mnie mocno. Kiedy mówiła,że nie chce abym wyjeżdżała do pokoju szpitalnego wparowała Zuza i kolejny raz musiałam opowiadać o Harrym i o wyjeździe do Anglii.
- Ale jak to wyjeżdżasz? - zapytała moja przyjaciółka.
- Chciałam,abyście jechały ze mną,ale widzę,że chyba wam tu dobrze - odpowiedziałam patrząc na najbliższe mi osoby.
Obie uśmiechnęły sie do mnie czule i złapały moje dłonie. Nie musiały nic mówić,wiedziałam,że chciały przekazać mi,że mogę dzwonić do nich w każdej chwili.
Po chwili przyszła pielęgniarka i kazała opuścić pokój moim gościom. Dziewczyny wyszły machając mi na pożegnanie.
- Proszę pani,gdzie jest moja komórka? - zapytałam niskiej brunetki odwróconej tyłem do mojego łóżka.
- Powinna być w szufladzie szafki nocnej po prawej stronie - powiedziała odwracając się w moim kierunku - Jak się pani czuje?
Nie mogłam nic powiedzieć,Wpatrywałam się w jej oczy. Miały one ten sam kolor co oczy Harrego. Dokładnie taki sam odcień zielonej trawy jak u mojego idola. No właśnie,Harry,dzwonił do mnie.
- Już lepiej,dziękuję - odpowiedziałam pielęgniarce, sięgnęłam sprawną ręką do szuflady i wyciągnęłam telefon. Kiedy spojrzałam na ekran zamarłam. Miałam 46 nieodebranych połączeń i 105 wiadomości. Zegar w prawym rogu pokazywał godzinę 18:23,więc z tego co pamiętam minęło tylko trochę ponad pięć godzin od wypadku. Pomyślałam,że sprawdzę,kto się tak o mnie martwił. Otworzyłam najpierw skrzynkę odbiorczą. Przejechałam palcem po ekranie czytając nadawców wiadomości. W zasadzie to jednego - Harrego. Pomyślałam,że to pewnie również on dzwonił do mnie tyle razy w obawie,że coś mi sie stało. Moja intuicja mnie nie myliła,wszystkie nieodebrane połączenia były właśnie od niego. Postanowiłam oddzwonić i wyjaśnić sytuację.
- Harry? - zapytałam z niepewnością.
- Kelly,co się z tobą działo?! Czemu nie odbierałaś?! (ENG) - wykrzyczał.
- Jechałam do mamy i...........miałam wypadek. (ENG)
- Wypadek?! Gdzie ty jesteś? Muszę do ciebie przyjechać.
- Harry,nie musisz. Wszystko jest ok. (ENG) - próbowałam go uspokoić.
- Gdzie jesteś?! - powtórzył pytanie.
- W szpitalu,w Zielonej Górze. (ENG)
- Już do ciebie jadę. (ENG)
- Ale.......... - nie zdążyłam dokończyć zdania,rozłączył się.
Odłożyłam komórkę do szuflady wcześniej sprawdzając godzinę. Było dopiero przed 19,a ja byłam strasznie zmęczona. Położyłam głowę na poduszce,a moje powieki zrobiły sie ciężkie. Zasnęłam.
Kiedy się obudziłam na dworze powoli świtało. Nie możliwe żebym aż tak długo spała. Rozejrzałam się po pokoju,w którym byłam. Na krześle tuż obok mnie spał mężczyzna,jego ciemne loczki przykrywały oczy. Nie były jednak aż tak długie by zakryć otwarte usta,z których co chwile wydobywał sie dźwięk chrapania. On był taki uroczy. Roześmiałam się cicho z nadzieją,że nie obudzę śpiącego. Niestety,nie udało się.
- Co,co gdzie ja jestem? (ENG) - powiedział mężczyzna podnosząc się gwałtownie z siedziska.
- Jesteś w szpitalu,przy mnie. Ale nie wiem co tu robisz i jak mnie znalazłeś Harry? (ENG) - odpowiedziałam zielonookiemu przystojniakowi.
- Przyjechałem się z tobą zobaczyć. W odnalezieniu ciebie pomogła mi twoja koleżanka,ta co była na koncercie. Minąłem się z nią na korytarzu. Była jeszcze z jakąś kobietą,czy to twoja mama Kelly? (ENG)
- Tak. (ENG) - przytaknęłam.
Harry złapał mnie za rękę i powiedział:
- Już wiem po kim odziedziczyłaś taki piękny uśmiech. (ENG)
W moim oku zakręciła się łza. To było takie słodkie. Styles zauważył to i pocałował moją lewą dłoń. Wydaję mi się,że się zarumieniłam,bo chłopak zaśmiał sie i słodko i posłał mi kolejnego całusa,tym razem w powietrzu.
Poczułam,że moja miłość do niego nie zmieniła się kiedy miałam z nim większy kontakt,kiedy wogóle miałam z nim jakiś kontakt,a nie tylko jego spojrzenie na plakacie w mojej sypialni. Z moich przemyśleń wyrwała mnie pielęgniarka,która przyniosła mi śniadanie. Harry tez postanowił cos zjeść,udał sie,wiec do stołówki obiecujac,ze zaraz wróci. Po paru minutach był juz z powrotem z kanapką w ręce.
- Wyszłoby szybciej,ale na dole złapały mnie jakieś fanki. (ENG) - wytłumaczył się,ze spóźnienia,którego wcale nie było. Kiedy oboje zjedliśmy,a pielęgniarka zabrała mi tacę zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Mieliśmy taki dobry kontakt. Ja wiedziałam o nim wszystko i miałam do niego tyle pytań,on nie wiedział o mnie prawie nic,więc pytań było jeszcze więcej. Także nigdy nie brakowało nam tematów. Cieszyłam się,że Harry zachowuję sie jak normalny człowiek,a nie jak celebryta,z którym nie można zamienić nawet słowa,bo to mu przeszkadza. On był wspaniały i idealny pod każdym względem.
Wieczorem przyszedł do mnie lekarz i powiedział,że muszę zostać na obserwację. Styles postanowił,że zadzwoni do chłopaków by wrócili do Anglii,bo nie wiadomo ile jeszcze zostanę w szpitalu.
Dni mijały mi jednak bardzo szybko,cały czas był przy mnie Harry. Bardzo często przychodziły też dziewczyny - moja mama i Zuzka. Mój idol jednak nie opuszczał mnie nawet na chwilę. To było takie słodkie jak on troszczył się o mnie każdego ranka i pomagał mi w różnych czynnościach. Nie raz juz bowiem zbiłam szklankę,albo nie mogłam poradzić sobie z rozczesaniem włosów. On był zawsze obok,był moją zastępczą prawą ręką. Dziękowałam mu za to każdego dnia,ale on nie chciał tego słuchać. Prosiłam tez by mnie nie zostawiał. Tak bardzo mi zależało by był przy mnie. Harry zawsze odpowiadał:
- Zostawić ciebie? Nie żartuj. Takiego skarbu trzeba pilnować. (ENG)
******************************
Uznałam,że jeszcze będę pisać to opowiadanie. To dla was misiaczki.
Rozdział mi wyszedł chujowy,ale no nic. Proszę o komentarze. I jeżeli wam się podoba to,czy moglibyście powysyłać linki znajomym....? to dla mnie bardzo ważne.
na kolejny rodział będziecie musieli trochę poczekać. przede mną wiele nauki i czytania. ugh... ;/
kocham was całym moim serduszkiem. xx
- Gdzie ja jestem? - zapytałam budząc się i rozglądając wokoło.
- Jesteś w szpitalu kochanie - odpowiedział mi znajomy głos.
- Co się stało? - spytałam kobiety,która kogoś mi przypominała,lecz nie wiedziałam kogo.
- Miałaś wypadek córeczko. Uderzyłaś się w głowę i masz ją lekko pokaleczoną. Oprócz tego złamałaś prawą rękę. Nie wiadomo w jaki sposób,ale zrobiłaś to - odpowiedziała mi.
Spojrzałam na siebie. Leżałam w szpitalnym łóżku nie mogąc sie ruszyć. Na głowie miałam bandaż,a na ręce miałam gips. Próbowałam przypomnieć co dokładnie sie zdarzyło. Niestety widziałam tylko jak spokojnie jechałam moim autem. a nie,już po chwili wszystko zrozumiałam.
- Zadzwonił telefon,szukałam go w torebce,odebrałam lecz wpadłam w poślizg i po kilku przewrotach w przód wylądowałam w rowie. Usłyszałam jeszcze tylko 'Kelly! Co się dzieje?! (ENG)'. Czyj to był głos? - myślałam na głos.
- Córeczko,przecież ty masz na imię Kinga,a nie Kelly - powiedziała kobieta stojąca obok mojego łóżka.
- Możliwe,ale...mam takie pytanie? Kim jesteś? - zapytałam nieśmiało.
- Nie pamiętasz? Jestem twoją mamą - powiedziała kobieta po pięćdziesiątce wycierając łzy z policzka.
No tak,wszystko już rozumiałam,wszystko sobie przypomniałam.
- Mam na imię Kinga,mam 21 lat i mieszkam w Poznaniu. Moja przyjaciółka to Zuzia,a moja mama nazywa się Anna. Obie mieszkają w Zielonej Górze. Jechałam je odwiedzić i się z nimi pożegnać. A ten głos,ten głos w słuchawce... No tak,to był Harry. Przecież on mnie nazywa Kelly - kolejny raz wypowiedziałam swoje myśli i podniosłam się z łóżka.
- Czemu,ty się masz z nami żegnać? I co,co to za Harry? - zapytała moja rodzicielka.
- Usiądź wygodnie mamo,mam ci wiele do opowiedzenia - powiedziałam uśmiechając sie do niej.
Opowiedziałam jej całą historię,a ona po jej wysłuchaniu wytarła wszystkie łzy,które spłynęły jej po policzku i przytuliła mnie mocno. Kiedy mówiła,że nie chce abym wyjeżdżała do pokoju szpitalnego wparowała Zuza i kolejny raz musiałam opowiadać o Harrym i o wyjeździe do Anglii.
- Ale jak to wyjeżdżasz? - zapytała moja przyjaciółka.
- Chciałam,abyście jechały ze mną,ale widzę,że chyba wam tu dobrze - odpowiedziałam patrząc na najbliższe mi osoby.
Obie uśmiechnęły sie do mnie czule i złapały moje dłonie. Nie musiały nic mówić,wiedziałam,że chciały przekazać mi,że mogę dzwonić do nich w każdej chwili.
Po chwili przyszła pielęgniarka i kazała opuścić pokój moim gościom. Dziewczyny wyszły machając mi na pożegnanie.
- Proszę pani,gdzie jest moja komórka? - zapytałam niskiej brunetki odwróconej tyłem do mojego łóżka.
- Powinna być w szufladzie szafki nocnej po prawej stronie - powiedziała odwracając się w moim kierunku - Jak się pani czuje?
Nie mogłam nic powiedzieć,Wpatrywałam się w jej oczy. Miały one ten sam kolor co oczy Harrego. Dokładnie taki sam odcień zielonej trawy jak u mojego idola. No właśnie,Harry,dzwonił do mnie.
- Już lepiej,dziękuję - odpowiedziałam pielęgniarce, sięgnęłam sprawną ręką do szuflady i wyciągnęłam telefon. Kiedy spojrzałam na ekran zamarłam. Miałam 46 nieodebranych połączeń i 105 wiadomości. Zegar w prawym rogu pokazywał godzinę 18:23,więc z tego co pamiętam minęło tylko trochę ponad pięć godzin od wypadku. Pomyślałam,że sprawdzę,kto się tak o mnie martwił. Otworzyłam najpierw skrzynkę odbiorczą. Przejechałam palcem po ekranie czytając nadawców wiadomości. W zasadzie to jednego - Harrego. Pomyślałam,że to pewnie również on dzwonił do mnie tyle razy w obawie,że coś mi sie stało. Moja intuicja mnie nie myliła,wszystkie nieodebrane połączenia były właśnie od niego. Postanowiłam oddzwonić i wyjaśnić sytuację.
- Harry? - zapytałam z niepewnością.
- Kelly,co się z tobą działo?! Czemu nie odbierałaś?! (ENG) - wykrzyczał.
- Jechałam do mamy i...........miałam wypadek. (ENG)
- Wypadek?! Gdzie ty jesteś? Muszę do ciebie przyjechać.
- Harry,nie musisz. Wszystko jest ok. (ENG) - próbowałam go uspokoić.
- Gdzie jesteś?! - powtórzył pytanie.
- W szpitalu,w Zielonej Górze. (ENG)
- Już do ciebie jadę. (ENG)
- Ale.......... - nie zdążyłam dokończyć zdania,rozłączył się.
Odłożyłam komórkę do szuflady wcześniej sprawdzając godzinę. Było dopiero przed 19,a ja byłam strasznie zmęczona. Położyłam głowę na poduszce,a moje powieki zrobiły sie ciężkie. Zasnęłam.
Kiedy się obudziłam na dworze powoli świtało. Nie możliwe żebym aż tak długo spała. Rozejrzałam się po pokoju,w którym byłam. Na krześle tuż obok mnie spał mężczyzna,jego ciemne loczki przykrywały oczy. Nie były jednak aż tak długie by zakryć otwarte usta,z których co chwile wydobywał sie dźwięk chrapania. On był taki uroczy. Roześmiałam się cicho z nadzieją,że nie obudzę śpiącego. Niestety,nie udało się.
- Co,co gdzie ja jestem? (ENG) - powiedział mężczyzna podnosząc się gwałtownie z siedziska.
- Jesteś w szpitalu,przy mnie. Ale nie wiem co tu robisz i jak mnie znalazłeś Harry? (ENG) - odpowiedziałam zielonookiemu przystojniakowi.
- Przyjechałem się z tobą zobaczyć. W odnalezieniu ciebie pomogła mi twoja koleżanka,ta co była na koncercie. Minąłem się z nią na korytarzu. Była jeszcze z jakąś kobietą,czy to twoja mama Kelly? (ENG)
- Tak. (ENG) - przytaknęłam.
Harry złapał mnie za rękę i powiedział:
- Już wiem po kim odziedziczyłaś taki piękny uśmiech. (ENG)
W moim oku zakręciła się łza. To było takie słodkie. Styles zauważył to i pocałował moją lewą dłoń. Wydaję mi się,że się zarumieniłam,bo chłopak zaśmiał sie i słodko i posłał mi kolejnego całusa,tym razem w powietrzu.
Poczułam,że moja miłość do niego nie zmieniła się kiedy miałam z nim większy kontakt,kiedy wogóle miałam z nim jakiś kontakt,a nie tylko jego spojrzenie na plakacie w mojej sypialni. Z moich przemyśleń wyrwała mnie pielęgniarka,która przyniosła mi śniadanie. Harry tez postanowił cos zjeść,udał sie,wiec do stołówki obiecujac,ze zaraz wróci. Po paru minutach był juz z powrotem z kanapką w ręce.
- Wyszłoby szybciej,ale na dole złapały mnie jakieś fanki. (ENG) - wytłumaczył się,ze spóźnienia,którego wcale nie było. Kiedy oboje zjedliśmy,a pielęgniarka zabrała mi tacę zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Mieliśmy taki dobry kontakt. Ja wiedziałam o nim wszystko i miałam do niego tyle pytań,on nie wiedział o mnie prawie nic,więc pytań było jeszcze więcej. Także nigdy nie brakowało nam tematów. Cieszyłam się,że Harry zachowuję sie jak normalny człowiek,a nie jak celebryta,z którym nie można zamienić nawet słowa,bo to mu przeszkadza. On był wspaniały i idealny pod każdym względem.
Wieczorem przyszedł do mnie lekarz i powiedział,że muszę zostać na obserwację. Styles postanowił,że zadzwoni do chłopaków by wrócili do Anglii,bo nie wiadomo ile jeszcze zostanę w szpitalu.
Dni mijały mi jednak bardzo szybko,cały czas był przy mnie Harry. Bardzo często przychodziły też dziewczyny - moja mama i Zuzka. Mój idol jednak nie opuszczał mnie nawet na chwilę. To było takie słodkie jak on troszczył się o mnie każdego ranka i pomagał mi w różnych czynnościach. Nie raz juz bowiem zbiłam szklankę,albo nie mogłam poradzić sobie z rozczesaniem włosów. On był zawsze obok,był moją zastępczą prawą ręką. Dziękowałam mu za to każdego dnia,ale on nie chciał tego słuchać. Prosiłam tez by mnie nie zostawiał. Tak bardzo mi zależało by był przy mnie. Harry zawsze odpowiadał:
- Zostawić ciebie? Nie żartuj. Takiego skarbu trzeba pilnować. (ENG)
******************************
Uznałam,że jeszcze będę pisać to opowiadanie. To dla was misiaczki.
Rozdział mi wyszedł chujowy,ale no nic. Proszę o komentarze. I jeżeli wam się podoba to,czy moglibyście powysyłać linki znajomym....? to dla mnie bardzo ważne.
na kolejny rodział będziecie musieli trochę poczekać. przede mną wiele nauki i czytania. ugh... ;/
kocham was całym moim serduszkiem. xx
piątek, 17 stycznia 2014
KRÓTKIE OGŁOSZENIA
Uwaga,uwaga. Mam bardzo ważną wiadomość. Prawdopodobnie usuwam bloga. Nie widzę by ktokolwiek go czytał. Smuci mnie to,ale trudno. Jeśli chcesz aby blog nie został usunięty,zostaw tutaj komentarz,wyślij linki znajomym. Potrzębuję inspiracji i chęci by dalej pisać. Kocham was. xx
środa, 1 stycznia 2014
Rozdział 6
Obudziłam się około godziny 10. Spojrzałam na telefon. Miałam cztery nieodebrane połączenia i jedenaście wiadomości. Postanowiłam,że sprawdzę je później. Poszłam do toalety,ubrałam się i zrobiłam sobie płatki na mleku. Włączyłam na laptopie playlistę z piosenkami mojego idola - Ronana Parke'a. Nie wiem,dlaczego,ale nie chciałam na razie myśleć o Harrym,Zaynie,Lousie,Niallu i Liamie. Słuchając utworów dwudziesto-trzy letniego już mężczyzny sprzed ośmiu lat wspominałam chwile kiedy byłam jeszcze nastolatką. Pamiętam dokładnie te czasy. Byłam strasznie zakochana w tym blondynie,który w wieku jedenastu lat prawie wygrał BRITAIN'S GOT TALENT. Moim największym marzeniem było go zobaczyć i z nim porozmawiać. Płakałam każdej nocy,bo wiedziałam,że to się nigdy nie spełni. Teraz w oku również zakręciła się łezka. Minęło już bowiem tyle lat,a marzenie dalej było niespełnione. Nie chciałam zacząć płakać. Zacisnęłam pięści i zagryzłam wargę. Próbowałam powstrzymać łzy. Usiadłam na kanapie,włączyłam facebooka i weszłam na stronę,którą parę lat temu prowadziłam z Olą. Była moją najlepszą przyjaciółka przez długi czas,niedawno wyleciała do Ameryki na studia. Nadal utrzymujemy kontakt,ale już nie jesteśmy tak bardzo zżyte. Stronka nazywała się RONAN PARKE POLAND i chociaż zebrała bardzo dużo lajków,a ja rozmawiałam z menadżerem naszego aniołka to niestety z powodu niezgody pomiędzy polskimi politykami koncert nie odbył się. Weszłam w zdjęcia i przeczytałam opis do każdego z nich. W końcu dotarłam do fotek,które dodane były jeszcze kiedy strona nie była bardzo rozwinięta. Zobaczyłam zdjęcie Ronana z jego dwoma przyjaciółkami,opublikowała je Ola dodając przepiękny opis. Do dziś znam go na pamięć w dwóch językach: polskim i angielskim.
- Dziś jest kiepski dzień,nadzieja nie wystarcza,ból już też. Chcę czegoś więcej od życia,nic już nie pomaga. Dziękuję Ronan,że trzymasz mnie jeszcze. Może nie za rękę,ale za serce. Wierzę - wyrecytowałam pełna dumy. Już miałam powtórzyć wszystko tylko,że po angielsku,ale moja komórka zadzwoniła dając mi znać,że ktoś czegoś ode mnie chce. Wstałam z kanapy i poczłapałam po telefon.
- Halo? - powiedziałam do słuchawki.
- Gdzie ty się podziewasz kocie? - zapytała osoba po drugiej stronie.
- Jestem w domu,tam gdzie mnie podwiozłeś Harry. A właśnie,czy moje auto już jest? Czekaj,zaraz sprawdzę - powiedziałam w pełni przekonana,że zadzwonił do mnie jeden z członków mojego ulubionego boysbandu.
- Stop,stop,stop. Jaki Harry? Co się zdarzyło? O czym nie wiem? - zaczęła wypytywać się niewiadoma mi osoba.
- Moment,z kim ja rozmawiam? - zapytałam.
- Jeju,dziewczyno. To ja,Zuza.
- O jacie,kochanie. Co się z tobą dzieje? Gdzie ty jesteś? Jak dotarłaś do domu?
- Spokojnie,jestem w domu i czekam na ciebie. Musisz mi opowiedzieć o co chodzi z Harrym i z tym autem. Przyjeżdżaj.
- Okej,uszykuję się i będę gdzieś za dwie godzinki. Papa - rozłączyłam się nie czekając nawet na odpowiedź. Odłożyłam pustą miskę po płatkach do zlewu i ruszyłam ku łazience w celu zrobienia sobie jakiegoś lekkiego makijażu. Nigdy za dużo się nie malowałam. Chciałam,aby faceci pokochali mnie za to jak wyglądam bez makijażu,a nie z tapetą na twarzy. Lekko podkręciłam rzęsy,nałożyłam bezowy cień do powiek i przejechałam usta różowym błyszczykiem,wcześniej myjąc zęby. Następnie poszłam do pokoju i spakowałam szybko torebkę. Ruszyłam do holu gdzie włożyłam trampki na koturnie i narzuciłam mój szary płaszcz. Wychodząc wzięłam jeszcze telefon ze stołu i kluczyki z półki obok. Zamknęłam mieszkanie i zbiegłam ze schodów. Przypomniałam sobie,że będąc w domu nie sprawdziłam czy moje auto rzeczywiście stoi przed blokiem. Zapomniałam również o tym,że na telefonie nadal miałam nieprzeczytane wiadomości i nieodebrane połączenia. Postanowiłam zatrzymać się na klatce i wszystko posprawdzać. Zaczęłam od połączeń. No tak,wszystkie od Zuzki. Wiadomości były zaś od operatora,mamy i dwa od Harrego:
" Dzień dobry. Już tęsknię. Kiedy się zobaczymy? " (ENG)
" Twoje auto powinno już stać pod blokiem. Miłego dnia. " (ENG)
Kurcze,on mnie nawet nie znał,a widać,że naprawdę mu na mnie zależy. Przecież działy się rzeczy,które mi się śniły każdej nocy jak byłam młodsza. To jest po prostu niemożliwe. Dzięki ostatniej wiadomości miałam pewność,że mój samochód jest nadal mój. Bez zastanowienia,więc poszłam w kierunku parkingu przed blokiem. Harry się nie mylił,już po sekundzie ujrzałam białego Mini Coopera z naklejką 'Na zawsze' na zderzaku. Dostałam go od mojego byłego rok temu. Mieliśmy być razem na zawsze,jednak on musiał wyjechać do Stanów i musieliśmy się pożegnać,bo oboje wiedzieliśmy,że związek na odległość to nie jest łatwa sprawa. Wsiadłam do auta i wybrałam numer mojej rodzicielki.
- Cześć mamo,jesteś może w domu? - zapytałam.
- Wiesz co,aktualnie jestem na mieście. A co,wybierasz się do nas?
- Tak,właśnie jadę do Zuzki. Muszę jej coś opowiedzieć. Do ciebie też później zajadę. Daj mi znać,jak będziesz w domu.
- Ok. Kocham cię - powiedziałam moja mama i odłożyła słuchawkę.
Ja włączyłam silnik i ruszyłam w kierunku Zielonej Góry.
Na początku droga była spokojna i łatwo się jechało. Co prawda był 15 lutego,czyli trwała jeszcze zima,ale na jezdni nie widać było śniegu i jechało mało aut. W którymś momencie zaczął padać deszcz. Dobrze,że miałam sprawne wycieraczki. Jechałam jeszcze przez jaki czas,aż w końcu poznałam znajomą drogę. Przed Zieloną jest taka mała wioseczka - Świdnica. To przez nią właśnie przejeżdżałam. Nagle,zadzwonił mi telefon. Wcześniej wrzuciłam go do torebki,więc teraz musiałam tam trochę pogrzebać w celu znalezienia go. Szperałam i przerzucałam różne rzeczy nadal trzymając jedna rękę na kierownicy. Kiedy tylko znalazłam komórkę i odebrałam ją wpadłam w poślizg. Nie mogłam zapanować nad samochodem. Auto zrobiło przerzut w przód i wylądowało w rowie. Moje oczy powoli zamykały się,usłyszałam jednak głośny krzyk ze słuchawki mojego telefonu:
- Kelly!!!! Co się dzieje?!!!! (ENG)
******************************
Siemka,kolejny rozdzialik. Może nie jest taki długi,jak chciałam,ale cóż. Mam pomysł co do kolejnego. Nie co do treści,raczej czegoś innego. Zresztą zobaczycie. Kocham was. xx
- Dziś jest kiepski dzień,nadzieja nie wystarcza,ból już też. Chcę czegoś więcej od życia,nic już nie pomaga. Dziękuję Ronan,że trzymasz mnie jeszcze. Może nie za rękę,ale za serce. Wierzę - wyrecytowałam pełna dumy. Już miałam powtórzyć wszystko tylko,że po angielsku,ale moja komórka zadzwoniła dając mi znać,że ktoś czegoś ode mnie chce. Wstałam z kanapy i poczłapałam po telefon.
- Halo? - powiedziałam do słuchawki.
- Gdzie ty się podziewasz kocie? - zapytała osoba po drugiej stronie.
- Jestem w domu,tam gdzie mnie podwiozłeś Harry. A właśnie,czy moje auto już jest? Czekaj,zaraz sprawdzę - powiedziałam w pełni przekonana,że zadzwonił do mnie jeden z członków mojego ulubionego boysbandu.
- Stop,stop,stop. Jaki Harry? Co się zdarzyło? O czym nie wiem? - zaczęła wypytywać się niewiadoma mi osoba.
- Moment,z kim ja rozmawiam? - zapytałam.
- Jeju,dziewczyno. To ja,Zuza.
- O jacie,kochanie. Co się z tobą dzieje? Gdzie ty jesteś? Jak dotarłaś do domu?
- Spokojnie,jestem w domu i czekam na ciebie. Musisz mi opowiedzieć o co chodzi z Harrym i z tym autem. Przyjeżdżaj.
- Okej,uszykuję się i będę gdzieś za dwie godzinki. Papa - rozłączyłam się nie czekając nawet na odpowiedź. Odłożyłam pustą miskę po płatkach do zlewu i ruszyłam ku łazience w celu zrobienia sobie jakiegoś lekkiego makijażu. Nigdy za dużo się nie malowałam. Chciałam,aby faceci pokochali mnie za to jak wyglądam bez makijażu,a nie z tapetą na twarzy. Lekko podkręciłam rzęsy,nałożyłam bezowy cień do powiek i przejechałam usta różowym błyszczykiem,wcześniej myjąc zęby. Następnie poszłam do pokoju i spakowałam szybko torebkę. Ruszyłam do holu gdzie włożyłam trampki na koturnie i narzuciłam mój szary płaszcz. Wychodząc wzięłam jeszcze telefon ze stołu i kluczyki z półki obok. Zamknęłam mieszkanie i zbiegłam ze schodów. Przypomniałam sobie,że będąc w domu nie sprawdziłam czy moje auto rzeczywiście stoi przed blokiem. Zapomniałam również o tym,że na telefonie nadal miałam nieprzeczytane wiadomości i nieodebrane połączenia. Postanowiłam zatrzymać się na klatce i wszystko posprawdzać. Zaczęłam od połączeń. No tak,wszystkie od Zuzki. Wiadomości były zaś od operatora,mamy i dwa od Harrego:
" Dzień dobry. Już tęsknię. Kiedy się zobaczymy? " (ENG)
" Twoje auto powinno już stać pod blokiem. Miłego dnia. " (ENG)
Kurcze,on mnie nawet nie znał,a widać,że naprawdę mu na mnie zależy. Przecież działy się rzeczy,które mi się śniły każdej nocy jak byłam młodsza. To jest po prostu niemożliwe. Dzięki ostatniej wiadomości miałam pewność,że mój samochód jest nadal mój. Bez zastanowienia,więc poszłam w kierunku parkingu przed blokiem. Harry się nie mylił,już po sekundzie ujrzałam białego Mini Coopera z naklejką 'Na zawsze' na zderzaku. Dostałam go od mojego byłego rok temu. Mieliśmy być razem na zawsze,jednak on musiał wyjechać do Stanów i musieliśmy się pożegnać,bo oboje wiedzieliśmy,że związek na odległość to nie jest łatwa sprawa. Wsiadłam do auta i wybrałam numer mojej rodzicielki.
- Cześć mamo,jesteś może w domu? - zapytałam.
- Wiesz co,aktualnie jestem na mieście. A co,wybierasz się do nas?
- Tak,właśnie jadę do Zuzki. Muszę jej coś opowiedzieć. Do ciebie też później zajadę. Daj mi znać,jak będziesz w domu.
- Ok. Kocham cię - powiedziałam moja mama i odłożyła słuchawkę.
Ja włączyłam silnik i ruszyłam w kierunku Zielonej Góry.
Na początku droga była spokojna i łatwo się jechało. Co prawda był 15 lutego,czyli trwała jeszcze zima,ale na jezdni nie widać było śniegu i jechało mało aut. W którymś momencie zaczął padać deszcz. Dobrze,że miałam sprawne wycieraczki. Jechałam jeszcze przez jaki czas,aż w końcu poznałam znajomą drogę. Przed Zieloną jest taka mała wioseczka - Świdnica. To przez nią właśnie przejeżdżałam. Nagle,zadzwonił mi telefon. Wcześniej wrzuciłam go do torebki,więc teraz musiałam tam trochę pogrzebać w celu znalezienia go. Szperałam i przerzucałam różne rzeczy nadal trzymając jedna rękę na kierownicy. Kiedy tylko znalazłam komórkę i odebrałam ją wpadłam w poślizg. Nie mogłam zapanować nad samochodem. Auto zrobiło przerzut w przód i wylądowało w rowie. Moje oczy powoli zamykały się,usłyszałam jednak głośny krzyk ze słuchawki mojego telefonu:
- Kelly!!!! Co się dzieje?!!!! (ENG)
******************************
Siemka,kolejny rozdzialik. Może nie jest taki długi,jak chciałam,ale cóż. Mam pomysł co do kolejnego. Nie co do treści,raczej czegoś innego. Zresztą zobaczycie. Kocham was. xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)