Droga minęła nam bardzo szybko. Cały czas gadałyśmy o koncercie na,który się jednak wybierałam.
-Zuza,nadal nie wiem czy postąpiłam dobrze rezygnując z podróży mojego życia. Męczy mnie to-powiedziałam,kiedy szłyśmy szpitalnym korytarzem.
Pielęgniarka powiedziała nam gdzie leży mój ojciec.
-Kochanie,zrobiłaś to co podpowiadało ci serce. Według twojej zasady nic nie dzieje się bez przyczyny.
-No niby tak,ale wiesz. . . . . . .Boję się spotkania z nim. Nie widziałam go tyle lat.
-Zuza,nadal nie wiem czy postąpiłam dobrze rezygnując z podróży mojego życia. Męczy mnie to-powiedziałam,kiedy szłyśmy szpitalnym korytarzem.
Pielęgniarka powiedziała nam gdzie leży mój ojciec.
-Kochanie,zrobiłaś to co podpowiadało ci serce. Według twojej zasady nic nie dzieje się bez przyczyny.
-No niby tak,ale wiesz. . . . . . .Boję się spotkania z nim. Nie widziałam go tyle lat.
-Będzie dobrze,zobaczysz. Jak chcesz,mogę tam wejść z tobą.
-Ok,no to chodźmy-złapałam rękę przyjaciółki i powoli weszłam z nią do sali B7.
Dobrusia od razu rzuciła mi się w ramiona,z nią też się długo nie widziałam. Była ze swoim mężem. Był tam też Jacek,mój przyrodni brat z narzeczoną. I moja kochana,młodsza siostrzyczka Amelia z przyjaciółką. Nie było tylko partnerki mojego taty-Gabrysi. Mój znienawidzony ojciec leżał na szpitalnym łóżku na końcu korytarza. Widziałam go tylko kątem oka,nie chciałam jeszcze na niego patrzeć.
-A gdzie pani Gabriela?-zapytałam z ironią w głosie jakby mi jej brakowało.
-Tutaj jestem-odpowiedział starszy,damski głos za moimi plecami-byłam w kafejce po kawę.
-Kawa,w takim wieku? Czy to na pewno jest zdrowe?-zapytałam przekornie puszczając rękę przyjaciółki i odwracając się na pięcie w stronę partnerki mojego opiekuna prawnego.
Wyglądała okropnie,jej pomarszczona twarz wydawała się jeszcze gorsza niż sobie wyobrażałam. Nienawidziłam jej jeszcze bardziej niż tatę. Lubiłam za to się z nią kłócić.
-Drogie dziecko,nie będziesz mi tu mówić co jest dla mnie dobre,a co nie. To nie jest miejsce,ani czas. Spójrz na swojego ojca. Miał wypadek i jest w ciężkim stanie,a ty chcesz się teraz kłócić?
Wyglądała okropnie,jej pomarszczona twarz wydawała się jeszcze gorsza niż sobie wyobrażałam. Nienawidziłam jej jeszcze bardziej niż tatę. Lubiłam za to się z nią kłócić.
-Drogie dziecko,nie będziesz mi tu mówić co jest dla mnie dobre,a co nie. To nie jest miejsce,ani czas. Spójrz na swojego ojca. Miał wypadek i jest w ciężkim stanie,a ty chcesz się teraz kłócić?
-Czemu by , nie? On tego nie usłyszy.
-Dobra,uspokójcie się. Sprawa jest naprawdę poważna-powiedziała Amelia.
-Zgadzam się z nią. Nie ma się co sprzeczać,tu chodzi o ludzkie życie-dodał mój "kochany" brat.
-Ok,dam jej teraz spokój,ale tylko ze względu na tego człowieka-powiedziałam i wskazałam ręką mojego tatę.
Po chwili wszyscy zaczęliśmy rozmawiać,rodzeństwo opowiedziało mi dokładnie o tym wypadku,a we mnie wszystko się rozpadało na malutkie części. Po upłynięciu jakiegoś czasu moja rodzina musiała wracać do domu,przyjaciółka tak samo. Zostałam sama. Usiadłam przy łóżku szpitalnym i zaczęłam wylewać z siebie wszystkie żale:
-Nienawidzę cię tato,zabijałeś we mnie poczucie bezpieczeństwa,rozwalałeś mój świat,nie wierzyłeś w moje marzenia.teraz też to zrobiłeś. W tym momencie mogłabym być w samolocie do Indii,ale nie. Ty,musiałeś mieć wypadek. Jeszcze rok temu nie przyjechałabym tu,ale teraz jestem. Nwm dlaczego,coś mnie tu ciągnęło. Coś chciało żebym po sześciu latach się z tobą zobaczyła. Brakuje mi bezpieczeństwa,brakuje mi twojego ciepła. Brakuje i brakowało,i kto wie czy dalej brakować nie będzie. Ale co ja mogę? Przecież ty się nigdy nie zmienisz. Cały czas będziesz takim strasznym ch*jem i będziesz mnie olewał....- nie skończyłam zdania,a na ekranie jednego z urządzeń pojawiło się zero i słychać tylko było długi dźwięk taki jaki słychać na filmach gdy ktoś umiera. Przeraziłam się. Postanowiłam zawołać lekarza. Wybiegłam szybko z sali i bez pukania wleciałam do gabinetu lekarskiego.
-Pomocy,pomocy!!! Mój tato umiera!!!
Lekarz wstrząśnięty ta informacja pobiegł za mną do sali B7. Po chwili wokół łóżka mojego ojca pojawiło się jeszcze kilku lekarzy i pielęgniarek. Mi kazano wyjść,podobno zakłócam porządek. Wyszłam więc,usiadłam przed sala i zaczęłam płakać. Dopiero teraz uświadomiłam sb ile on dla mnie znaczył. Przypomniałam sobie wszystkie chwile,które spędziliśmy razem; te dobre,i te złe. Wyobraziłam sobie to co mogłoby być za parę lat. Mój ślub,on trzyma mnie za rękę i odprowadza do ołtarza,jestem szczęśliwa.
-On nie może teraz umrzeć! ! ! !-krzyknęłam na cały szpitalny korytarz.
wbiegłam do sali,chciałam im pomóc. Niestety nic nie dało się już zrobić. Umarł,odszedł na wieczny spoczynek. Zostawił mnie bez swojego ciepła,już na zawsze. Lekarz podał mi paczkę chusteczek. Wszystkie od razu zasmarkałam. Usiadłam obok łóżka szpitalnego,wzięłam jego rękę,a po twarzy spłynęła mi łza.
-Tato,nie odchodź. Tatusiu,nie zostawiaj mnie. Ja cię potrzebuję. Proszę. Kocham cię. Nie nienawidzę cię. Kłamałam. Proszę,tato . . .
Wtedy stał się cud. Mój ojciec otworzył oczy zacisnął moją dłoń w swojej i powiedział:
-Wybaczam ci córciu. Kocham cię. Dasz radę.
po twarzy spłynął mi potok łez,a on ponownie zamknął oczy. Teraz już umarł. Przytuliłam się do jego ciała. Winiłam się za to,że dopiero teraz wszystko zrozumiałam. Tak bardzo chciałabym aby teraz się do mnie uśmiechnął i powiedział,ze wszystko dobrze. Jeszcze raz chciałabym pojechać do Koszalina i o pierwszej nad ranem zjeść kebab w pobliskiej knajpie. Jeszcze raz chciałabym objechać z nim Polskę śpiąc w białym busie. Tak bardzo chciałabym,aby był obok na zawsze. Kiedy myślałam tak nad tym wszystkim zmorzył mnie sen. Usnęłam na moim zmarłym tacie. Po paru godzinach obudzili mnie lekarze. Musieli bowiem odwieść ciało do kostnicy. Wstałam i zamówiłam taksówkę do domu.
******************************
Jak wam się podoba rozdział? Powiem wam szczerze,że ja prawie ryczałam jak go pisałam. Kolejny niedługo. Mam takie pytanko. Czy ktoś chce,abym mu pisała kiedy kolejny rozdział? jak tak to w komentarzu proszę o link do twittera,ewentualnie do facebooka. kocham was miśki. <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz