Kiedy
tylko przekroczyłam próg mieszkania do oczu napłynęły mi łzy,ale
zacisnęłam zęby i z walizką w ręce pognałam w dół,po schodach. Już po
chwili dobiegłam do samochodu Zuzy. Włożyłam walizkę do bagażnika i
wsiadłam, zatrzaskując za sobą
drzwi.
-Cześć kochanie-przywitałam się z przyjaciółką pół załamanym głosem.
Ona chyba to zignorowała,bo uśmiechnęła sie słodko i spytała lekkim głosem:
-Gotowa?
Spojrzałam przez szybę samochodu na moje kuchenne okno. Ona tam stała,czułam jej tęsknotę. Pomachałam jej,choć nwm czy to widziała. Chciałam wybiec z auta i zostać w domu,lecz powiedziałam cicho:
-Jedźmy.
Kiedy Zuza odpaliła silnik,ja wkuliłam się w siedzenie,aby pozbierać myśli. Przyjaciółka widząc moje zmartwienie podgłośniła radio. Usnęłam.
Śnił mi się wielki dom. Na holu tego budynku stała czarna postać. Miała spuszczoną głowę i była odwrócona w moim kierunku. Podeszłam do niej wolnym krokiem i zapytałam czy nic się jej nie stało. Kobieta podniosła głowę i spojrzała mi głęboko w oczy. Jej twarz była jakby zgniła,była osobą przypominająca zombie. Postać otworzyła szeroko usta i zaczęła krzyczeć mi w twarz tylko jedno słowo: "ON ZGINIE".
Obudziłam się z krzykiem. Zuza zatrzymała samochód na poboczu i spytała co sie stało.
Drżącym głosem opowiedziałam jej mój sen,a ona przytuliła mnie mocno i powiedziała,ze to nic takiego,że to tylko myśli mi plączą w głowie,że za bardzo się martwię. Pojechałyśmy dalej. Im dłużej jechałyśmy tym ja stawałam się szczęśliwsza. Zapominałam o wszystkim. Wsłuchiwałam się w słowa piosenki,która właśnie leciała. Utwór skończył się i głos zabrał jeden z prowadzących audycję. Chciałam przełączyć na inną stację,ale Zuzia zatrzymała mnie mówiąc,że może coś sie stało. Zostawiłam więc radio w spokoju i postanowiłam posłuchać o czym będą mówić.
-Był kiedyś taki zespół,złożony z pięciu chłopaków. Bardzo dużo grali,byli strasznie popularni i mieli miliony fanek. Dziewczyny piszczały i płakały na ich widok. Zespół ten był parę lat temu w Polsce,a dziś dowiedzieliśmy się,że przyjeżdżają ponownie. Powodem najprawdopodobniej jest poszukiwanie pewnej dziewczyny,która była wtedy na koncercie. Jeśli wiecie o jaki zespół chodzi,dzwońcie. Kto pierwszy ten lepszy.
Bez zawahania wzięłam komórkę do ręki i zadzwoniłam.
-Halo?-powiedział głos w telefonie.
-Dzień dobry,znam odpowiedź na pytanie. -Dobrze,słucham.
-Ten zespół to ONE DIRECTION.
W tym momencie nastąpiła cisza. Czekałam na reakcje prowadzącego.
-To jest prawidłowa odpowiedź. jak masz na imię?
-Kinga-powiedziałam niepewnie.
-Gratulacje Kinga. Wygrałaś dwa bilety na koncert ONE DIRECTION z wejściem za kulisy i możliwością porozmawiania z chłopcami. Gratulujemy. -Dziękuję.
Podałam swój adres i rozłączyłam sie. Nie mogłam wydusić z sb żadnego słowa. Byłam tak bardzo szczęśliwa. Kolejny raz miałam się z nimi spotkać,kolejny raz ich zobaczyć.
-Kochanie,widzę,że jesteś wniebowzięta,ale powiedz mi. Kiedy jest ten koncert?
-A wiesz,nawet nwm. Nie zdążyłam się zapytać.
-Pamiętasz może Kiniu,że za parę godzin wylatujesz z Polski?
W tym momencie,cały mój świat się zawalił. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zaczęłam płakać. Zuzia zaczęła mnie pocieszać,ale na marne.
-Wiesz.....Oddam ci te bilety......Pojedziesz z Bartkiem...Będziecie się świetnie bawić.....- powiedziałam chlipiąc i co chwilę przecierając nos.
-Kochanie,nie martw się. Dziękuję ci za ten dar. Jeszcze kiedyś ich zobaczysz. Obiecuję.
Nic nie odpowiedziałam. Byłam za bardzo załamana. Chciałam usnąć,ale bałam sie,że kolejny raz będę miała koszmary. Wyjęłam,więc książkę i zaczęłam czytać. Droga mijała powoli,co chwilę patrzyłam na zegarek i na ulice. Tak bardzo chciałam już być w Warszawie. Widziałam,że Zuza parę razy chciała mi coś powiedzieć,ale rezygnowała za każdym razem kiedy na nią spojrzałam. Ja nie mówiłam nic.
Po paru godzinach jazdy dojechałyśmy w końcu na lotnisko w stolicy. Wyciągnęłam walizkę z bagażnika i razem z Zuzią ruszyłam w stronę drzwi,a później do okienka z informacją. Za pół godziny miałam odprawę.
-Będę za tobą tęsknić-powiedziała moja przyjaciółka.
-Ja też będę. Nwm jak ja wytrzymam tyle bez ciebie. Przecież ja tam umrę.
-Ale będziemy do sb dzwonić.
-Tak,codziennie. Musisz mi tylko napisać kiedy będziesz w domu,bo nie bede ci przerywać w pracy.
-Dzwon kiedy chcesz,tak czy siak odbiorę.
Uśmiechnęłam się do niej i ja przytuliłam. Z głośników dało sie usłyszeć.
-Lot do Nowego Delhi zostaje przyspieszony. Wszystkich pasażerów prosi się o pojawienie przed samolotem za 15min.
-Chyba już muszę iść-powiedziałam-nie chcę,aby odlecieli beze mnie.
-Ok,ja już trzymam telefon w ręce i czekam na twój telefon.
-Ja też-wyjęłam komórkę z kieszeni i pokazałam przyjaciółce.
W tym samym momencie ktoś zadzwonił. Byla to moja siostra Dobrusia.
-Siemka Dobro,co tam?
-Źle-odpowiedziała mi.
-Co się stało?-powiedziałam zaniepokojona.
-Chodzi o twojego tatę.
-Nie truj mi głowy przed wylotem. Wiesz,że on mnie nie obchodzi-odpowiedziałam jej lekko zdenerwowana.
Nienawidziłam mojego taty, i już od pięciu lat z nim nie rozmawiałam. Ranił mnie kiedy miałam 13 lat. Nie wierzył we mnie,nie wierzył w moje marzenia i nie płacił alimentów mojej mamie. Zostawił ją bowiem cztery lata po moim urodzeniu. Wychowywałam się widząc go tylko co parę miesięcy,bo co chwilę sie przeprowadzał. Było mi ciężko i kiedy zaczynałam gimnazjum on wzniecił we mnie nienawiść. Przez trzy lata udawałam miłą,ale w końcu kiedy szłam do liceum wszystko mu powiedziałam i zerwałam z nim kontakt.
-Kinga,nie dzwoniłabym gdyby to nie było nic poważnego. on miał wypadek i leży w szpitalu ciężko ranny. Na dodatek w śpiączce. Nie wiadomo czy się obudzi. Proszę,przyjedź-powiedziała Dobrusia.
W tym momencie,coś sie we mnie ruszyło. Zaczęło mnie boleć serce,a do oczu napłynęły łzy. Czyżbym nadal go kochała? Czyżby było mi go żal? Po policzku spłynęła mi łza. Nie wiedziałam co mam zrobić. Kolejny raz mój ojciec rozwala mi marzenia. Ale tak bardzo chciałabym go teraz zobaczyć. Zadecydowałam więc.
-Dobro,w jakim szpitalu jesteście?-zapytałam siostry.
-W wojewódzkim.
-Ale gdzie?
-w Poznaniu.
-Dobra,za parę godzin będę-powiedziałam Dobrusi i rozłączyłam się.
Rozejrzałam się po lotnisku i zobaczyłam parę. Młoda kobieta płakała przytulona do swojego męża. Podbiegłam do nich i zapytałam się:
-Dzień dobry,czy coś sie stało?
-Nasz lot odwołali,biuro turystyczne zbankrutowało,a właśnie mieliśmy jechać na miesiąc miodowy do Tunezji-wyjaśnił mi mężczyzna.
-To dobrze sie składa-powiedziałam,a młode małżeństwo spojrzało na mnie ze zdziwieniem-Proszę,o to dwa bilety na lot do Indii,wszystko jest opłacone i załatwione. Wylot za 10 minut,także proszę sie spieszyć-podałam mężczyźnie bilety i wróciłam do Zuzki.
Za plecami usłyszałam tylko "Dziękujemy". Uśmiechnęłam sie w duchu.
-Co ty robisz Kinia?-zapytała zdezorientowana przyjaciółka.
-Jedziemy do Poznania,mój ojciec miał wypadek-odpowiedziałam spokojnie,chwyciłam rączkę od walizki i zaczęłam biec w stronę wyjścia-Idziesz?!
Zuza dobiegła do mnie i poleciałyśmy do samochodu.
******************************
Przepraszam,że dopiero teraz,ale przez ostatnie parę dni miałam doła i nie miałam ochoty nic robić. Chciałabym pozdrowić kochaną Agatkę,która jest teraz chyba na biwaku. Kocham Cię. <33
Dziękuję,że czytacie moje wypociny. ;*
Proszę o komentarze. <3
-Cześć kochanie-przywitałam się z przyjaciółką pół załamanym głosem.
Ona chyba to zignorowała,bo uśmiechnęła sie słodko i spytała lekkim głosem:
-Gotowa?
Spojrzałam przez szybę samochodu na moje kuchenne okno. Ona tam stała,czułam jej tęsknotę. Pomachałam jej,choć nwm czy to widziała. Chciałam wybiec z auta i zostać w domu,lecz powiedziałam cicho:
-Jedźmy.
Kiedy Zuza odpaliła silnik,ja wkuliłam się w siedzenie,aby pozbierać myśli. Przyjaciółka widząc moje zmartwienie podgłośniła radio. Usnęłam.
Śnił mi się wielki dom. Na holu tego budynku stała czarna postać. Miała spuszczoną głowę i była odwrócona w moim kierunku. Podeszłam do niej wolnym krokiem i zapytałam czy nic się jej nie stało. Kobieta podniosła głowę i spojrzała mi głęboko w oczy. Jej twarz była jakby zgniła,była osobą przypominająca zombie. Postać otworzyła szeroko usta i zaczęła krzyczeć mi w twarz tylko jedno słowo: "ON ZGINIE".
Obudziłam się z krzykiem. Zuza zatrzymała samochód na poboczu i spytała co sie stało.
Drżącym głosem opowiedziałam jej mój sen,a ona przytuliła mnie mocno i powiedziała,ze to nic takiego,że to tylko myśli mi plączą w głowie,że za bardzo się martwię. Pojechałyśmy dalej. Im dłużej jechałyśmy tym ja stawałam się szczęśliwsza. Zapominałam o wszystkim. Wsłuchiwałam się w słowa piosenki,która właśnie leciała. Utwór skończył się i głos zabrał jeden z prowadzących audycję. Chciałam przełączyć na inną stację,ale Zuzia zatrzymała mnie mówiąc,że może coś sie stało. Zostawiłam więc radio w spokoju i postanowiłam posłuchać o czym będą mówić.
-Był kiedyś taki zespół,złożony z pięciu chłopaków. Bardzo dużo grali,byli strasznie popularni i mieli miliony fanek. Dziewczyny piszczały i płakały na ich widok. Zespół ten był parę lat temu w Polsce,a dziś dowiedzieliśmy się,że przyjeżdżają ponownie. Powodem najprawdopodobniej jest poszukiwanie pewnej dziewczyny,która była wtedy na koncercie. Jeśli wiecie o jaki zespół chodzi,dzwońcie. Kto pierwszy ten lepszy.
Bez zawahania wzięłam komórkę do ręki i zadzwoniłam.
-Halo?-powiedział głos w telefonie.
-Dzień dobry,znam odpowiedź na pytanie. -Dobrze,słucham.
-Ten zespół to ONE DIRECTION.
W tym momencie nastąpiła cisza. Czekałam na reakcje prowadzącego.
-To jest prawidłowa odpowiedź. jak masz na imię?
-Kinga-powiedziałam niepewnie.
-Gratulacje Kinga. Wygrałaś dwa bilety na koncert ONE DIRECTION z wejściem za kulisy i możliwością porozmawiania z chłopcami. Gratulujemy. -Dziękuję.
Podałam swój adres i rozłączyłam sie. Nie mogłam wydusić z sb żadnego słowa. Byłam tak bardzo szczęśliwa. Kolejny raz miałam się z nimi spotkać,kolejny raz ich zobaczyć.
-Kochanie,widzę,że jesteś wniebowzięta,ale powiedz mi. Kiedy jest ten koncert?
-A wiesz,nawet nwm. Nie zdążyłam się zapytać.
-Pamiętasz może Kiniu,że za parę godzin wylatujesz z Polski?
W tym momencie,cały mój świat się zawalił. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zaczęłam płakać. Zuzia zaczęła mnie pocieszać,ale na marne.
-Wiesz.....Oddam ci te bilety......Pojedziesz z Bartkiem...Będziecie się świetnie bawić.....- powiedziałam chlipiąc i co chwilę przecierając nos.
-Kochanie,nie martw się. Dziękuję ci za ten dar. Jeszcze kiedyś ich zobaczysz. Obiecuję.
Nic nie odpowiedziałam. Byłam za bardzo załamana. Chciałam usnąć,ale bałam sie,że kolejny raz będę miała koszmary. Wyjęłam,więc książkę i zaczęłam czytać. Droga mijała powoli,co chwilę patrzyłam na zegarek i na ulice. Tak bardzo chciałam już być w Warszawie. Widziałam,że Zuza parę razy chciała mi coś powiedzieć,ale rezygnowała za każdym razem kiedy na nią spojrzałam. Ja nie mówiłam nic.
Po paru godzinach jazdy dojechałyśmy w końcu na lotnisko w stolicy. Wyciągnęłam walizkę z bagażnika i razem z Zuzią ruszyłam w stronę drzwi,a później do okienka z informacją. Za pół godziny miałam odprawę.
-Będę za tobą tęsknić-powiedziała moja przyjaciółka.
-Ja też będę. Nwm jak ja wytrzymam tyle bez ciebie. Przecież ja tam umrę.
-Ale będziemy do sb dzwonić.
-Tak,codziennie. Musisz mi tylko napisać kiedy będziesz w domu,bo nie bede ci przerywać w pracy.
-Dzwon kiedy chcesz,tak czy siak odbiorę.
Uśmiechnęłam się do niej i ja przytuliłam. Z głośników dało sie usłyszeć.
-Lot do Nowego Delhi zostaje przyspieszony. Wszystkich pasażerów prosi się o pojawienie przed samolotem za 15min.
-Chyba już muszę iść-powiedziałam-nie chcę,aby odlecieli beze mnie.
-Ok,ja już trzymam telefon w ręce i czekam na twój telefon.
-Ja też-wyjęłam komórkę z kieszeni i pokazałam przyjaciółce.
W tym samym momencie ktoś zadzwonił. Byla to moja siostra Dobrusia.
-Siemka Dobro,co tam?
-Źle-odpowiedziała mi.
-Co się stało?-powiedziałam zaniepokojona.
-Chodzi o twojego tatę.
-Nie truj mi głowy przed wylotem. Wiesz,że on mnie nie obchodzi-odpowiedziałam jej lekko zdenerwowana.
Nienawidziłam mojego taty, i już od pięciu lat z nim nie rozmawiałam. Ranił mnie kiedy miałam 13 lat. Nie wierzył we mnie,nie wierzył w moje marzenia i nie płacił alimentów mojej mamie. Zostawił ją bowiem cztery lata po moim urodzeniu. Wychowywałam się widząc go tylko co parę miesięcy,bo co chwilę sie przeprowadzał. Było mi ciężko i kiedy zaczynałam gimnazjum on wzniecił we mnie nienawiść. Przez trzy lata udawałam miłą,ale w końcu kiedy szłam do liceum wszystko mu powiedziałam i zerwałam z nim kontakt.
-Kinga,nie dzwoniłabym gdyby to nie było nic poważnego. on miał wypadek i leży w szpitalu ciężko ranny. Na dodatek w śpiączce. Nie wiadomo czy się obudzi. Proszę,przyjedź-powiedziała Dobrusia.
W tym momencie,coś sie we mnie ruszyło. Zaczęło mnie boleć serce,a do oczu napłynęły łzy. Czyżbym nadal go kochała? Czyżby było mi go żal? Po policzku spłynęła mi łza. Nie wiedziałam co mam zrobić. Kolejny raz mój ojciec rozwala mi marzenia. Ale tak bardzo chciałabym go teraz zobaczyć. Zadecydowałam więc.
-Dobro,w jakim szpitalu jesteście?-zapytałam siostry.
-W wojewódzkim.
-Ale gdzie?
-w Poznaniu.
-Dobra,za parę godzin będę-powiedziałam Dobrusi i rozłączyłam się.
Rozejrzałam się po lotnisku i zobaczyłam parę. Młoda kobieta płakała przytulona do swojego męża. Podbiegłam do nich i zapytałam się:
-Dzień dobry,czy coś sie stało?
-Nasz lot odwołali,biuro turystyczne zbankrutowało,a właśnie mieliśmy jechać na miesiąc miodowy do Tunezji-wyjaśnił mi mężczyzna.
-To dobrze sie składa-powiedziałam,a młode małżeństwo spojrzało na mnie ze zdziwieniem-Proszę,o to dwa bilety na lot do Indii,wszystko jest opłacone i załatwione. Wylot za 10 minut,także proszę sie spieszyć-podałam mężczyźnie bilety i wróciłam do Zuzki.
Za plecami usłyszałam tylko "Dziękujemy". Uśmiechnęłam sie w duchu.
-Co ty robisz Kinia?-zapytała zdezorientowana przyjaciółka.
-Jedziemy do Poznania,mój ojciec miał wypadek-odpowiedziałam spokojnie,chwyciłam rączkę od walizki i zaczęłam biec w stronę wyjścia-Idziesz?!
Zuza dobiegła do mnie i poleciałyśmy do samochodu.
******************************
Przepraszam,że dopiero teraz,ale przez ostatnie parę dni miałam doła i nie miałam ochoty nic robić. Chciałabym pozdrowić kochaną Agatkę,która jest teraz chyba na biwaku. Kocham Cię. <33
Dziękuję,że czytacie moje wypociny. ;*
Proszę o komentarze. <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz