Była już godzina 17:55,za pięć minut miał się zacząć koncert. Siedziałam
z niecierpliwością aż w końcu wyjdą na scenę. Wpatrywałam się w jeden
punkt,w wielki sześcioosobowy fotel. Zastanawiałam się po co on tam
stoi. Nagle,materiał,który miał być kurtyną poruszył się,a ja zobaczyłam
rękę Harrego. Byłam pewna,że to właśnie jego dłoń. Rozpoznałabym ją na
kilometr. Nieświadomie zaczęłam piszczeć,a ręką mojego ulubieńca
odsunęła lekko płachtę. Ujrzałam błysk w jego zielonych oczach. Nie
zwróciłam uwagi,że cały stadion patrzy się na mnie ze zdziwieniem. No
tak,pisnęłam. Zapomniałam. Spojrzałam się za siebie. Jeju,ile tam było
osób.
- Kinia,co ty tam zobaczyłaś,że tak zwracasz na siebie uwagę? - zapytała mnie zaciekawiona Zuzka.
- Rękę Hazzy - odpowiedziałam przenosząc wzrok na przyjaciółkę.
- Skąd masz pewność,że to była akurat jego? Może jakiegoś kamerzysty czy coś.
- Zuziu,ja wszędzie poznam dłoń loczka. Wszędzie.
Nagle
z dotąd niewidocznych urządzonek buchnął dym. Z głośników usłyszałyśmy
pierwsze dźwięki BSE. Wszystkie zaczęłyśmy piszczeć. Zespół miał już
jedenaście lat,oni byli przy trzydziestce,a my nadal ich kochałyśmy. To
było piękne. Pierwszy na scenę wszedł Harry,to on przecież zaczynał
piosenkę. Z oczu popłynęły mi łzy. Tak bardzo się za nim stęskniłam.
Widzieć go na żywo to nie to samo co patrzeć na jego zdjęcie powieszone
na ścianie. Następnie po kolei pojawiali się Zayn,Liam i Niall. Na końcu
wszedł Louis. Oni tak pięknie wyglądali w świetle reflektorów. Kiedy
skończyli pierwszą piosenkę dziewczyny zaczęły piszczeć. Chłopcy
przywitali się z nami. O dziwo powiedzieli 'Witaj Polsko. Dzien Dobry' i
zaśpiewali kolejną piosenkę. Tym razem WHAT MAKES YOU BEATIFUL. Ja
zawsze płakałam przy tej piosence,ona zawsze poprawiała mi nastrój.
Pomagała mi zrozumieć,że naprawdę jestem piękna. Teraz też nie obyło sie
bez łez. Zuzia zauważyła je, wytarła swoją dłonią i szepnęła do ucha:
- Ty naprawdę jesteś piękna.
Niestety,te
słowa wywołały jeszcze większy płacz. Kochałam ją za to co dla mnie
robi już od ośmiu lat. Chłopcy skończyli utwór i Zayn powiedział:
- Szukamy
pięknej dziewczyny. Widzieliśmy ją wiele lat temu w Polsce. Jeden z nas
zakochał sie w niej. Mamy nadzieję,że ją dzisiaj znajdziemy. A może to
ty? (ENG)
Tak bardzo chciałabym być tą dziewczyną. Aż przeszły mnie
dreszcze. Chłopcy zaśpiewali jeszcze parę utworów,ale nie pamiętam
jakich,bo patrzyłam tylko na Harrego. Na to jak sie ruszał,jak sie
uśmiechał i jak na mnie patrzył. Jego wzrok co chwile wędrował właśnie
na mnie. Nwm dlaczego. Może to dlatego,ze jestem w pierwszym rzędzie.
Albo,że jestem taka brzydka i mam dredy. W każdym razie rozpierała mnie
radość. Dziękowałam Bogu za każde spojrzenie. Gdy koncert miał sie
powoli kończyć chłopcy zebrali się i naradzili,jakby coś knuli.
Następnie Zayn zaczął śpiewać acapella:
- Jestem Zayn,a to Louis,Liam
i Niall. Jesteśmy tu dla ciebie. Harry schował się za kurtyną i szykuje
kwiaty. Czy chciałabyś je dostać? (ENG) - rozglądnął się po stadionie i
zatrzymał wzrok na mnie. Nagle,ze sceny wyłoniły sie schodki prowadzące
wprost do Harrego,który stał teraz w t-shircie przypominającym garnitur.
W ręku trzymał bukiet białych goździków. Jezu,moje ulubione kwiaty.
Nagle z głośników usłyszeliśmy dźwięki fortepianu,który grał melodię
ślubna. Jak ja dawno nie byłam na takiej uroczystości. Harry zaczął
powolnym krokiem podążać ku schodom. Wszystkie dziewczyny piszczały. Mi
serce waliło jak oszalałe. Byłam taka ciekawa kim będzie ta dziewczyna.
Modliłam sie w duchu,aby to była Zuzka. Po zerwaniu z Bartkiem pewnie
nie trzyma sie za dobrze. Pewnie sprawiłoby jej to wielką przyjemność.
Loczek był już w połowie schodów. Normalnie,każda Directioner chciałaby
teraz podbiec do niego i go przytulić,zagrodzić mu przejście,ale teraz
wszystkie siedziały w ciszy w oczekiwaniu co się za chwile zdarzy. Harry
po zejściu ze schodów skręcił w lewo i zaczął kierować się ku naszej
dwójce. Myślałam,że zaraz umrę. Stałam,a moje nogi nie chciały sie
ruszyć. Nawet do tego stopnia by usiąść. Złapałam tylko rękę
przyjaciółki i lekko ją ścisnęłam. Miało to oznaczać,że jej gratuluję.
Byłam pewna,że to ona była wybranką mojego ulubieńca. Harry nie wybierał
sie jednak do niej. Szedł wolnym krokiem w rytm melodii,aż w końcu sie
zatrzymał. Stanął tuż przede mną. Klęknął na kolana,podniósł głowę
,spojrzał na mnie i wręczył mi kwiaty. Nie wiedziałam co robić.
Spełniały się właśnie moje najśmielsze marzenia. Harry,stał przede mną
(tu klęczał) i wyznawał mi miłość. Co prawda jeszcze tego nie zrobił,ale
chłopcy powiedzieli,że ta dziewczyna mu się spodobała,więc no chyba coś
tam do mnie czuję. Stałam tam jak ten słup,nie mogłam sie ruszyć.
Wszyscy patrzyli się w naszym kierunku. Serce biło mi jak oszalałe,po
policzku powoli spłynęła łza. Byłam szczęśliwa,choć on jeszcze nic nie
powiedział. W głowie układałam różne scenariusze. On bierze mnie na
barana albo na ręce i odlatujemy razem na skrzydłach miłości. Od tych
myśli zakręciło mi się w głowie,oczy mi się zamknęły i poleciałam całym
ciałem do przodu.
Przebudziłam się nieświadoma co sie stało i gdzie
jestem. Kiedy tylko otworzyłam oczy ujrzałam klęczącego przy mnie
loczka. Zaczęłam piszczeć. Przede mną był Harold Styles. We własnej
osobie,we własnych loczkach. Myślałam,że umarłam. Uszczypnęłam się,ale
jedyne co odkryłam to to,że mam ostre paznokcie. Nagle usłyszałam głos
Anioła,on powiedział:
- Obudziłaś się wreszcie. Czekałem na to. (ENG)
- Gdzie ja jestem? Gdzie jest Zuza? Co się stało? (ENG) - zapytałam Hazzy nadal nie wierząc,że to właśnie on.
- Zemdlałaś.
Podszedłem do ciebie i na tym sie skończyło,nie zdążyłem jeszcze nic
powiedzieć. Złapałem cię i zaniosłem tutaj. Wróciłem na scenę sie
pożegnać i cały czas przy tobie siedzę. Zayn,Liam,Niall i Louis czekają
teraz w pokoju obok na jakąś fankę,która wygrała bilet na koncert i
możliwość porozmawiania z nami. Panna sie jednak nie zjawia.
(ENG) - opowiedział mi Harry wyraźnie zniesmaczony zachowaniem tej
dziewczyny. Zrozumiałam każde jego słowo,dodatkowe zajęcia z języka
angielskiego przez siedem lat jednak sie opłaciły. Nagle do głowy
przyszła mi tylko jedna myśl:
"O w mordę,to ja jestem tą
dziewczyną,która sie nie zjawia." Zerwałam sie z kanapy i wybiegłam do
chłopaków. Loczek zdezorientowany poszedł za mną. Otworzyłam drzwi i
wparowałam do środka.
- Siemka wszystkim (ENG) - wycedziłam z wielkim uśmiechem na ustach. W tym czasie do pokoju wszedł Harry.
- Cześć,już sie obudziłaś? Jak się czujesz? Czy już jest lepiej? (ENG) - zapytali po kolei Liam,Louis i Zayn.
- Masz coś do jedzenia? (ENG) - powiedział Niall.
Wszyscy
roześmialiśmy się,a następnie odpowiedziałam im na pytania i wyjaśniłam,że to ja jestem tą dziewczyną,która się miała z nimi spotkać.
Wtedy roześmialiśmy się jeszcze bardziej. Kiedy już każdy był opanowany
przeprosiłam ich na chwilę i poszłam do pokoju obok po torebkę z
prezentem dla nich. Leżała na toaletce Hazzy. Wiedziałam,że to właśnie
jego toaletka. Po prawej stronie lustra wisiało zdjęcie Gemmy i jego
mamy. Po lewej zaś zdjęcie z jakiegoś koncertu. Wzięłam je do ręki i
przyglądnęłam mu się. Zdjęcie było robione chyba w Niemczech,a
nie,czekaj,w Polsce. W tle widać było naszą flagę. Spojrzałam na
wszystkie dziewczyny. Wokół jednej fanki było zakreślone czerwone
kółeczko. Postanowiłam przyjrzeć się jej. Miała krótkie brązowe
włosy,ścięte asymetrycznie. Miała na sobie czarne rurki i błękitną
tunikę bez wzoru. Czekaj,ja znam ta dziewczynę. Znam ją bardzo dobrze,to
byłam ja. Harry trzymał zdjęcie sprzed sześciu lat,on trzymał moje
zdjęcie. Nie wierzę. Czy to jest jakiś żart? Mój idol ma moje zdjęcie
przy swojej toaletce,tak samo jak ja mam jego. W oku zakręciła mi się
łza. To jest niemożliwe. Odłożyłam zdjęcie na jego poprzednie
miejsce,wzięłam torebkę i wróciłam do chłopaków. Usiadłam obok Louis'a,tak by być na przeciwko Harrego.
- Mam coś dla was.
(ENG) - powiedziałam wyciągając z torby wielką książkę i kładąc ją na
stolik przed nami-Zrobiłam ją jak miałam 14 lat. Nie miałam okazji dać
wam jej wcześniej.
Harry wziął książkę jako pierwszy. Kiedy ją
oglądał nic nie mówił,uśmiechał się tylko patrząc na zdjęcia i podpisy.
Moje serce sie radowało. Podał moje dzieło chłopakom,a mnie zaciągnął na
bok. Złapał mnie za rękę i powiedział:
- Też jesteś moją ulubienicą. (ENG)
Wypowiedział
to tak powoli,tak spokojnie. Przytulił mnie i nadal trzymając moja rękę
zaprowadził z powrotem do kanapy. W książce,na jednej ze stron było
zdjęcie Harrego i podpis na dole: "Harry,kocham cię najbardziej na
świecie. Jesteś moim ulubieńcem."
Loczek usadowił mój wielki tyłek
obok swojego i patrzył mi w oczy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
Siedziałam tam zafascynowana chwilą. To piękne uczucie przerwał jednak
Liam,który powiedział:
- Ta książka jest super. Czy możemy ją zatrzymać? (ENG)
- Oczywiście. Zrobiłam ją dla was. (ENG) - odpowiedziałam mu i uśmiechnęłam sie szeroko.
Następnie
zadałam im kilka pytań: 'Jak to jest być gwiazdą pop?','Jak radzić
sobie z fanami?',itp. Chłopcy odpowiadali mi, nieraz opowiadali jakieś
śmieszne historie. Wtedy każdy z nas się śmiał. Kiedy tak rozmawialiśmy
uświadomiłam sobie,że oni nie różnią się niczym od nas. Są normalnymi
ludźmi. Nie myślałam,że tak łatwo będzie można sie z nimi dogadać.
Kiedy skończyły nam się tematy chłopcy podziękowali za rozmowę,każdy z
nich mnie przytulił i później zrobiliśmy sobie wspólną fotkę.
Liam,Louis,Niall i Zayn poszli wziąć prysznic,a ja z Harrym usiadłam na
kanapie. Chciałam z nim porozmawiać. Nie wiedziałam tylko jak zacząć.
- Słuchaj,kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem,wtedy,sześć lat temu moje
serce szybciej zabiło,od tamtej pory cały czas o tobie myślę,nie wiem
jak to jest możliwe. Nie znam nawet twojego imienia,a kocham cię jak
jeszcze nikogo. Pewnie widziałaś to zdjęcie przy toaletce. Zawsze mam je
przy sobie,zawsze chcę o tobie pamiętać. Jesteś najważniejszą częścią
mojego życia,już od sześciu lat. Kiedy tu dzisiaj jechałem,nie
wiedziałem czy cię znajdę,ale tylko kiedy wszedłem na scenę zobaczyłem
cię. Masz teraz inne włosy,jesteś inaczej ubrana,ale ja cię rozpoznałem.
Masz te same oczy kochanie. Ten niebieski błysk na zawsze pozostał w
mojej głowie. I teraz kiedy już cię odnalazłem,kiedy siedzisz tu przede
mną chciałbym powiedzieć ci,że cię kocham. (ENG) - zaczął Harry.
Siedziałam tam zdezorientowana. Mój idol,mój kochany Harry Styles wyznał
mi właśnie miłość. Wszystko miałam jak z waty,było mi tak strasznie
gorąco. Miałam ochotę rzucić mu sie na szyję,ale nie mogłam. Położyłam
moją rękę na jego i powiedziałam tak spokojnie jak tylko mogłam:
- Nazywam się Kinga. (ENG)
Harry uśmiechnął się i pocałował moją dłoń.
- Ja przedstawiałem cię zawsze jako Kelly. To imię strasznie do ciebie pasuje. (ENG) - powiedział i odgarnął swoje loczki.
- Od dzisiaj mogę być Kelly. (ENG) - odpowiedziałam i przysunęłam swoje biodra bliżej niego.
- Kelly,chciałbym abyś pojechała z nami do Anglii. Nie znamy się za
dobrze,znaczy się ja cię nie znam,ale nie chcę żyć bez twojego
spojrzenia. (ENG)
- Harry,wiesz,ja bardzo bym chciała,ale mam tu przyjaciół i rodzinę. (ENG)
- Możemy wziąć ich ze sobą. (ENG) - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Moja mama nie umie angielskiego,tylko może parę słówek. Jak ona się będzie porozumiewać? (ENG)
-
Spokojnie,załatwimy jej tłumacza. Twój tato też może z nami lecieć. Ja
nie chcę żyć bez ciebie. Za bardzo mi na tobie zależy. (ENG)
- Mój tato
nie żyje..... (ENG) - powiedziałam,a z oczu popłynęły mi łzy. Tak
bardzo za nim tęskniłam. Przez tyle czasu nikt o nim nie wspominał,aż w
końcu po ośmiu miesiącach Harry przypomniał mi o tym zdarzeniu.
- Nie wiedziałem. Przepraszam. (ENG) - powiedział zasmucony i przytulił mnie do siebie.
Było mi tak ciepło,tak dobrze. Chciałam,żeby już zawsze tak było. Otarłam łzy z policzków i powiedziałam:
- Zdecydowałam. Jeśli moja mama będzie miała tłumacza i opiekę,a Zuza dostanie mieszkanko w środku miasta to polecę. (ENG)
Harry objął mnie i poleciał do chłopaków zostawiając mnie samą. Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer Zuzki.
- Cześć,gdzie jesteś? - zapytałam przyjaciółkę.
- Jestem w knajpie na rogu. Poznałam super chłopaka,i... I chyba sie zakochałam - powiedziała podekscytowana przyjaciółka.
- Czyli nie chcesz może lecieć ze mną do Anglii?
-
Co ty,zostaję. On jest taki zabawny i przystojny. Kurcze,mam
nadzieje,że nam się uda. Zadzwonię później. Papa. Kocham cię - oznajmiła
mi Zuza,a po sekundzie rozłączyła się.
Super,nawet nie wiem czy
doszło do niej,że lecę do Anglii. Skoro Zuzka nie wybiera się ze mną to
przydałoby sie zadzwonić do mamy.
- Halo? - powiedział znajomy głos w słuchawce.
- Cześć mamo. Mam taka jedną sprawę. Chciałabyś może przeprowadzić się do Anglii?
- Córeczko,jeszcze wczoraj tak. Teraz wolę tu zostać. Poznałam kogoś.
- Mamo,ty też?
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytała zdziwiona.
- Opowiem ci później. Muszę kończyć. Do zobaczenia. - powiedziałam i rozłączyłam się.
Kurczę,wszyscy kogoś dzisiaj poznali. A ja? Ja muszę teraz lecieć sama do Anglii. A nie,lecę z Harrym. Ta myśl mnie pocieszyła. Właśnie,gdzie jest Harry? Powinien już dawno wrócić. Postanowiłam sprawdzić co się z nim dzieje. Wstałam z kanapy,wzięłam torebkę i ruszyłam do garderoby chłopaków. Nie zdążyłam jednak postawić pełnego kroku,a drzwi otworzyły się i wparował przez nie Harry z wielkim uśmiechem na ustach. Wiedziałam,że ma dla mnie dobrą wiadomość.
- Załatwiłem twojej mamie świetnego tłumacza,a Zayn właśnie szuka jakiegoś
mieszkania dla twojej przyjaciółki. Wszystko będzie dobrze,polecimy
razem do Anglii. (ENG) -powiedział.
- No właśnie,Harry. Muszę ci coś powiedzieć.... (ENG) - zaczęłam.
- Zmieniłaś zdanie,zostajesz w Polsce. Wiedziałem. Przecież to nie mogło sie udać. (ENG) - przerwał mi w połowie zdania.
-
Nie,to nie tak. Moja mama poznała kogoś i zostaje w Polsce,Zuza zresztą
tak samo. Ale ja jadę. Skoro obiecałam to nie złamię przysięgi i polecę
z tobą do Anglii. (ENG) - powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy.
- No to super,zaraz odwiozę cię do domu i sie spakujesz. Jutro wylatujemy. (ENG) - oznajmił mi Harry.
- Ale ja nie chce wyjeżdżać już jutro. Daj mi chociaż trzy dni. Ja chce się z wszystkimi pożegnać. (ENG)
- No dobrze,to my zatrzymamy się w jakimś hotelu. Daj znać jak będziesz gotowa by lecieć. (ENG)
- Ok,ale do domu to mnie możesz podrzucić. Nie obrażę się. (ENG) - powiedziałam uśmiechając sie do niego.
- To zabieraj rzeczy i chodź,jedziemy. (ENG)
- Dobra. (ENG)
Wyszliśmy
i Harry odwiózł mnie do domu. Nie wiem jak on ogarnął polskie drogi,ale
udało mu się. Przez całą drogę rozmawialiśmy o tym co mnie czeka w
Anglii. Byłam taka podekscytowana tym wyjazdem. Zuza została w
Wawie,chciała jeszcze z kimś pogadać czy coś. Kiedy tylko auto pożyczone
od ochroniarza chłopaków podjechało pod moją klatkę ja zaczęłam
szykować sie do wyjścia. Harry jednak chwycił mnie za rękę i zbliżył do
siebie. Pocałował mnie w policzek,a do kieszeni kurtki wsadził
karteczkę.
- Żebyś wiedziała gdzie dzwonić. (ENG) - powiedział i uśmiechnął się słodko - Kocham cię.
Odwzajemniłam
uśmiech i wyszłam z auta. Kiedy szłam po schodach uświadomiłam sobie,że
na parkingu przed stadionem stoi moje auto. Bałam się,że mi je odholują,wiec gdy tylko weszłam do pustego mieszkania napisałam na
numer zapisany na karteczce:
"Mój samochód stoi przed stadionem. Czy mógłbyś mi go jakoś wysłać czy coś? ~Kelly"
Już po chwili dostałam odpowiedź:
"Jutro rano będziesz go miała pod domem. ~Harry"
No
to super,auto zostanie moje. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 02:24.
Czas położyć się spać. Wzięłam tylko szybki prysznic i wskoczyłam w
fioletową piżamę. Położyłam się na wielkim łóżku i odpłynęłam.
******************************
Tym razem rozdział jest dłuższy. Uznajcie to za prezent gwiazdkowy. Kocham was. Wesołych świąt. <3
A i jedno pytanie: Wolicie dłuższe rozdziały lecz później dodawane czy krótsze i wcześniej?
wtorek, 24 grudnia 2013
poniedziałek, 16 grudnia 2013
Rozdział 4
Nawet nie wiem kiedy dojechałam do Zielonej Góry,przespałam całą trasę. Kiedy się obudziłam byłam już pod blokiem. Sięgnęłam po torebkę,ale okazało sie,że jej nie mam,wszystko zostało w aucie Zuzki. Zajrzałam do kieszeni spodni,na szczęście było tam 50zl. Dałam je taksówkarzowi,przeprosiłam,że nie jest to pełna kwota,brakowało tylko 6 złoty. Wytłumaczyłam mu,że nie mam więcej i,że mój tato zmarł. Mężczyzna zrozumiał i odjechał. Ja ruszyłam do domu,zadzwoniłam domofonem,a następnie szłam mętnie po schodach. Kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania rzuciłam się mamie na ramiona i powiedziałam:
-On umarł. Mój kochany tatuś umarł.
Później opowiedziałam jej wszystko co sie stało i zadzwoniłam do Zuzi. Jej nie miałam siły już opowiadać dzisiaj. Poprosiłam aby przyjechała jutro razem z moimi rzeczami,wtedy jej wszystko wytłumaczę.
----- 14 lutego -----
Dzisiaj upragniony koncert One Direction. Już nie mogę sie doczekać. Od rana chodzę po domu jak popaprana,wszystko mi wypada z rąk,mówię głupoty. Nadal nie mogę uwierzyć,że znowu się z nimi zobaczę. Zuza bedzie za 15 minut,dojeżdża do mnie autobusem,bo jej zabrali prawko. Także tym razem,to ja kieruje. Spakowałam już torebkę. Włożyłam tam przede wszystkim wielką książkę o tym jak bardzo ich kocham,którą zrobiłam jeszcze jak miałam 14 lat. Nie dałam im jej wtedy,bo miałam bilet tylko na koncert. Teraz mam zamiar im ją wręczyć podczas naszej rozmowy. Tak bardzo ich kocham. Cały czas nurtuje mnie powód ich przyjazdu. Szukają pewnej nastolatki,a może ona juz jest kobietą i ich nie pamięta? A może chodzi o Zuzkę? Przecież ona wtedy też tam była. Okaże się na koncercie. Fajnie by było gdybym ją znała. Mogłabym wtedy wziąć od niej numer do Harrego i Louisa. To oni byli moimi ulubieńcami. Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi,to pewnie Zuzka. Otworzyłam jej i poszłam szybko poprawić makijaż,a później załatwić potrzebę w toalecie.
-Gotowa?-zapytała Zuzka.
-Pewnie,jedźmy-powiedziałam,narzuciłam kurtkę,wzięłam torebkę i chwyciłam kluczyki.
Zamknęłam mieszkanie,które kupiłam niedawno na jednej z centralnych ulic Poznania i razem z moją kochana przyjaciółką pognałam do auta. Koncert miał odbyć się w Warszawie na stadionie narodowym. Czekała nas,więc kilkugodzinna podróż. Minęła nam na dzieleniu się emocjami i przemyśleniami o tajemniczej fance.
-Jak myślisz,kto to jest?-zapytała mnie Zuzka.
-Myślę,że ty. Chociaż czekaj,pamiętasz ta dziewczynę, w bikini w pierwszym rzędzie? Chłopcy sie tak na nią patrzyli jakby chcieli ja pożreć. Może to o nią chodzi.
-Hahahaha,myślisz,że by po nią wrócili? Po tym jak zwróciła na nich swój obiad?
-W sumie to racja-odpowiedziałam i wybuchłam śmiechem.
Kiedy tylko wjechałyśmy do Warszawy przywitały nas tysiące fanek podążających w stronę miejsca koncertu. Ruszyłyśmy za nimi. Miałam opłacone miejsce parkingowe tuż przy stadionie. Szybko je znalazłam i zaparkowałam tam samochód. Wysiadłyśmy z auta i podeszłyśmy do sklepiku kupić jakiś napój. Zuza wzięła jakąś brzoskwiniową herbatę. Ja zdecydowałam się na butelkę wody. Kiedy miałyśmy już wszystko powolnym krokiem zbliżałyśmy się do wejścia na stadion. Niestety,było tam strasznie dużo dziewczyn i kolejka do bramki była ogromna. Stanęłyśmy na jej końcu i zaczęłyśmy gadać. Tym razem o normalnym życiu,nie tym wyśnionym.
-Wczoraj Bartek ze mną zerwał-powiedziała spokojnie Zuza oglądając sie dookoła w poszukiwaniu autobusu ONE DIRECTION.
Przytuliłam ją mocno i odpowiedziałam:
-Jejciu,myszko. Nie smutaj. Wszystko bedzie dobrze. Powiedział ci dlaczego?
-Znalazł sobie nową,młodszą.
-No tak,faceci.
Kiedy tylko wypowiedziałam to zdanie nie dość,że ruszyłyśmy się do przodu o jakieś 50m to naszym oczom ukazał sie wielki,biało czerwony autokar. Był chyba specjalnie pomalowany na dzisiejszy koncert,ponieważ widniał na nim napis "I'LL FIND YOU TONIGHT. I PROMISE." Moje podekscytowanie tym wydarzeniem jeszcze bardziej urosło,a my z Zuzką byłyśmy coraz bliżej bramki do wejścia. Gdy tylko dotarłyśmy do ochroniarzy sprawdzających bilety moje serce zaczęło szybciej bić.
-Poproszę bilecik-powiedziała ciemna kobieta o blond włosach.
Podałam jej cienki papierek,ona przedarła jego koniec i wpuściła mnie na stadion. Szłam niepewnie starając sie utrzymać równowagę. Juz po chwili podeszła do mnie Zuzia i złapała mnie za dłoń. To dodało mi odwagi i pewnym krokiem ruszyłam w stronę pierwszego rzędu,tuż przed scena. Szłam tak szybko,że Zuza ciągnąc z tyłu moją rękę co chwilę zatrzymywała mnie ze zmęczenia. Kiedy tylko dotarłyśmy na nasze miejsca i usiadłyśmy na niskich krzesełkach rozglądnęłam się po stadionie. Było tam tak dużo dziewczyn,tak dużo moich sióstr. Kolejny raz sie z nimi zobaczyłam,kolejny raz mignęły mi znajome twarze. Kolejny raz chciałam je wszystkie przytulić i powiedzieć 'W końcu sie udało dziewczyny,w końcu się udało'.
******************************
Rozdział nie jest zbyt długi. Bardzo przepraszam,ale właśnie tak go chciałam skończyć. A no i sorki,że dopiero teraz,ale nie miałam połączenia wifi przez weekend i nie miałam jak wstawić.
Kocham was miśki. <3
-On umarł. Mój kochany tatuś umarł.
Później opowiedziałam jej wszystko co sie stało i zadzwoniłam do Zuzi. Jej nie miałam siły już opowiadać dzisiaj. Poprosiłam aby przyjechała jutro razem z moimi rzeczami,wtedy jej wszystko wytłumaczę.
----- 14 lutego -----
Dzisiaj upragniony koncert One Direction. Już nie mogę sie doczekać. Od rana chodzę po domu jak popaprana,wszystko mi wypada z rąk,mówię głupoty. Nadal nie mogę uwierzyć,że znowu się z nimi zobaczę. Zuza bedzie za 15 minut,dojeżdża do mnie autobusem,bo jej zabrali prawko. Także tym razem,to ja kieruje. Spakowałam już torebkę. Włożyłam tam przede wszystkim wielką książkę o tym jak bardzo ich kocham,którą zrobiłam jeszcze jak miałam 14 lat. Nie dałam im jej wtedy,bo miałam bilet tylko na koncert. Teraz mam zamiar im ją wręczyć podczas naszej rozmowy. Tak bardzo ich kocham. Cały czas nurtuje mnie powód ich przyjazdu. Szukają pewnej nastolatki,a może ona juz jest kobietą i ich nie pamięta? A może chodzi o Zuzkę? Przecież ona wtedy też tam była. Okaże się na koncercie. Fajnie by było gdybym ją znała. Mogłabym wtedy wziąć od niej numer do Harrego i Louisa. To oni byli moimi ulubieńcami. Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi,to pewnie Zuzka. Otworzyłam jej i poszłam szybko poprawić makijaż,a później załatwić potrzebę w toalecie.
-Gotowa?-zapytała Zuzka.
-Pewnie,jedźmy-powiedziałam,narzuciłam kurtkę,wzięłam torebkę i chwyciłam kluczyki.
Zamknęłam mieszkanie,które kupiłam niedawno na jednej z centralnych ulic Poznania i razem z moją kochana przyjaciółką pognałam do auta. Koncert miał odbyć się w Warszawie na stadionie narodowym. Czekała nas,więc kilkugodzinna podróż. Minęła nam na dzieleniu się emocjami i przemyśleniami o tajemniczej fance.
-Jak myślisz,kto to jest?-zapytała mnie Zuzka.
-Myślę,że ty. Chociaż czekaj,pamiętasz ta dziewczynę, w bikini w pierwszym rzędzie? Chłopcy sie tak na nią patrzyli jakby chcieli ja pożreć. Może to o nią chodzi.
-Hahahaha,myślisz,że by po nią wrócili? Po tym jak zwróciła na nich swój obiad?
-W sumie to racja-odpowiedziałam i wybuchłam śmiechem.
Kiedy tylko wjechałyśmy do Warszawy przywitały nas tysiące fanek podążających w stronę miejsca koncertu. Ruszyłyśmy za nimi. Miałam opłacone miejsce parkingowe tuż przy stadionie. Szybko je znalazłam i zaparkowałam tam samochód. Wysiadłyśmy z auta i podeszłyśmy do sklepiku kupić jakiś napój. Zuza wzięła jakąś brzoskwiniową herbatę. Ja zdecydowałam się na butelkę wody. Kiedy miałyśmy już wszystko powolnym krokiem zbliżałyśmy się do wejścia na stadion. Niestety,było tam strasznie dużo dziewczyn i kolejka do bramki była ogromna. Stanęłyśmy na jej końcu i zaczęłyśmy gadać. Tym razem o normalnym życiu,nie tym wyśnionym.
-Wczoraj Bartek ze mną zerwał-powiedziała spokojnie Zuza oglądając sie dookoła w poszukiwaniu autobusu ONE DIRECTION.
Przytuliłam ją mocno i odpowiedziałam:
-Jejciu,myszko. Nie smutaj. Wszystko bedzie dobrze. Powiedział ci dlaczego?
-Znalazł sobie nową,młodszą.
-No tak,faceci.
Kiedy tylko wypowiedziałam to zdanie nie dość,że ruszyłyśmy się do przodu o jakieś 50m to naszym oczom ukazał sie wielki,biało czerwony autokar. Był chyba specjalnie pomalowany na dzisiejszy koncert,ponieważ widniał na nim napis "I'LL FIND YOU TONIGHT. I PROMISE." Moje podekscytowanie tym wydarzeniem jeszcze bardziej urosło,a my z Zuzką byłyśmy coraz bliżej bramki do wejścia. Gdy tylko dotarłyśmy do ochroniarzy sprawdzających bilety moje serce zaczęło szybciej bić.
-Poproszę bilecik-powiedziała ciemna kobieta o blond włosach.
Podałam jej cienki papierek,ona przedarła jego koniec i wpuściła mnie na stadion. Szłam niepewnie starając sie utrzymać równowagę. Juz po chwili podeszła do mnie Zuzia i złapała mnie za dłoń. To dodało mi odwagi i pewnym krokiem ruszyłam w stronę pierwszego rzędu,tuż przed scena. Szłam tak szybko,że Zuza ciągnąc z tyłu moją rękę co chwilę zatrzymywała mnie ze zmęczenia. Kiedy tylko dotarłyśmy na nasze miejsca i usiadłyśmy na niskich krzesełkach rozglądnęłam się po stadionie. Było tam tak dużo dziewczyn,tak dużo moich sióstr. Kolejny raz sie z nimi zobaczyłam,kolejny raz mignęły mi znajome twarze. Kolejny raz chciałam je wszystkie przytulić i powiedzieć 'W końcu sie udało dziewczyny,w końcu się udało'.
******************************
Rozdział nie jest zbyt długi. Bardzo przepraszam,ale właśnie tak go chciałam skończyć. A no i sorki,że dopiero teraz,ale nie miałam połączenia wifi przez weekend i nie miałam jak wstawić.
Kocham was miśki. <3
sobota, 7 grudnia 2013
Rozdział 3.
Droga minęła nam bardzo szybko. Cały czas gadałyśmy o koncercie na,który się jednak wybierałam.
-Zuza,nadal nie wiem czy postąpiłam dobrze rezygnując z podróży mojego życia. Męczy mnie to-powiedziałam,kiedy szłyśmy szpitalnym korytarzem.
Pielęgniarka powiedziała nam gdzie leży mój ojciec.
-Kochanie,zrobiłaś to co podpowiadało ci serce. Według twojej zasady nic nie dzieje się bez przyczyny.
-No niby tak,ale wiesz. . . . . . .Boję się spotkania z nim. Nie widziałam go tyle lat.
-Zuza,nadal nie wiem czy postąpiłam dobrze rezygnując z podróży mojego życia. Męczy mnie to-powiedziałam,kiedy szłyśmy szpitalnym korytarzem.
Pielęgniarka powiedziała nam gdzie leży mój ojciec.
-Kochanie,zrobiłaś to co podpowiadało ci serce. Według twojej zasady nic nie dzieje się bez przyczyny.
-No niby tak,ale wiesz. . . . . . .Boję się spotkania z nim. Nie widziałam go tyle lat.
-Będzie dobrze,zobaczysz. Jak chcesz,mogę tam wejść z tobą.
-Ok,no to chodźmy-złapałam rękę przyjaciółki i powoli weszłam z nią do sali B7.
Dobrusia od razu rzuciła mi się w ramiona,z nią też się długo nie widziałam. Była ze swoim mężem. Był tam też Jacek,mój przyrodni brat z narzeczoną. I moja kochana,młodsza siostrzyczka Amelia z przyjaciółką. Nie było tylko partnerki mojego taty-Gabrysi. Mój znienawidzony ojciec leżał na szpitalnym łóżku na końcu korytarza. Widziałam go tylko kątem oka,nie chciałam jeszcze na niego patrzeć.
-A gdzie pani Gabriela?-zapytałam z ironią w głosie jakby mi jej brakowało.
-Tutaj jestem-odpowiedział starszy,damski głos za moimi plecami-byłam w kafejce po kawę.
-Kawa,w takim wieku? Czy to na pewno jest zdrowe?-zapytałam przekornie puszczając rękę przyjaciółki i odwracając się na pięcie w stronę partnerki mojego opiekuna prawnego.
Wyglądała okropnie,jej pomarszczona twarz wydawała się jeszcze gorsza niż sobie wyobrażałam. Nienawidziłam jej jeszcze bardziej niż tatę. Lubiłam za to się z nią kłócić.
-Drogie dziecko,nie będziesz mi tu mówić co jest dla mnie dobre,a co nie. To nie jest miejsce,ani czas. Spójrz na swojego ojca. Miał wypadek i jest w ciężkim stanie,a ty chcesz się teraz kłócić?
Wyglądała okropnie,jej pomarszczona twarz wydawała się jeszcze gorsza niż sobie wyobrażałam. Nienawidziłam jej jeszcze bardziej niż tatę. Lubiłam za to się z nią kłócić.
-Drogie dziecko,nie będziesz mi tu mówić co jest dla mnie dobre,a co nie. To nie jest miejsce,ani czas. Spójrz na swojego ojca. Miał wypadek i jest w ciężkim stanie,a ty chcesz się teraz kłócić?
-Czemu by , nie? On tego nie usłyszy.
-Dobra,uspokójcie się. Sprawa jest naprawdę poważna-powiedziała Amelia.
-Zgadzam się z nią. Nie ma się co sprzeczać,tu chodzi o ludzkie życie-dodał mój "kochany" brat.
-Ok,dam jej teraz spokój,ale tylko ze względu na tego człowieka-powiedziałam i wskazałam ręką mojego tatę.
Po chwili wszyscy zaczęliśmy rozmawiać,rodzeństwo opowiedziało mi dokładnie o tym wypadku,a we mnie wszystko się rozpadało na malutkie części. Po upłynięciu jakiegoś czasu moja rodzina musiała wracać do domu,przyjaciółka tak samo. Zostałam sama. Usiadłam przy łóżku szpitalnym i zaczęłam wylewać z siebie wszystkie żale:
-Nienawidzę cię tato,zabijałeś we mnie poczucie bezpieczeństwa,rozwalałeś mój świat,nie wierzyłeś w moje marzenia.teraz też to zrobiłeś. W tym momencie mogłabym być w samolocie do Indii,ale nie. Ty,musiałeś mieć wypadek. Jeszcze rok temu nie przyjechałabym tu,ale teraz jestem. Nwm dlaczego,coś mnie tu ciągnęło. Coś chciało żebym po sześciu latach się z tobą zobaczyła. Brakuje mi bezpieczeństwa,brakuje mi twojego ciepła. Brakuje i brakowało,i kto wie czy dalej brakować nie będzie. Ale co ja mogę? Przecież ty się nigdy nie zmienisz. Cały czas będziesz takim strasznym ch*jem i będziesz mnie olewał....- nie skończyłam zdania,a na ekranie jednego z urządzeń pojawiło się zero i słychać tylko było długi dźwięk taki jaki słychać na filmach gdy ktoś umiera. Przeraziłam się. Postanowiłam zawołać lekarza. Wybiegłam szybko z sali i bez pukania wleciałam do gabinetu lekarskiego.
-Pomocy,pomocy!!! Mój tato umiera!!!
Lekarz wstrząśnięty ta informacja pobiegł za mną do sali B7. Po chwili wokół łóżka mojego ojca pojawiło się jeszcze kilku lekarzy i pielęgniarek. Mi kazano wyjść,podobno zakłócam porządek. Wyszłam więc,usiadłam przed sala i zaczęłam płakać. Dopiero teraz uświadomiłam sb ile on dla mnie znaczył. Przypomniałam sobie wszystkie chwile,które spędziliśmy razem; te dobre,i te złe. Wyobraziłam sobie to co mogłoby być za parę lat. Mój ślub,on trzyma mnie za rękę i odprowadza do ołtarza,jestem szczęśliwa.
-On nie może teraz umrzeć! ! ! !-krzyknęłam na cały szpitalny korytarz.
wbiegłam do sali,chciałam im pomóc. Niestety nic nie dało się już zrobić. Umarł,odszedł na wieczny spoczynek. Zostawił mnie bez swojego ciepła,już na zawsze. Lekarz podał mi paczkę chusteczek. Wszystkie od razu zasmarkałam. Usiadłam obok łóżka szpitalnego,wzięłam jego rękę,a po twarzy spłynęła mi łza.
-Tato,nie odchodź. Tatusiu,nie zostawiaj mnie. Ja cię potrzebuję. Proszę. Kocham cię. Nie nienawidzę cię. Kłamałam. Proszę,tato . . .
Wtedy stał się cud. Mój ojciec otworzył oczy zacisnął moją dłoń w swojej i powiedział:
-Wybaczam ci córciu. Kocham cię. Dasz radę.
po twarzy spłynął mi potok łez,a on ponownie zamknął oczy. Teraz już umarł. Przytuliłam się do jego ciała. Winiłam się za to,że dopiero teraz wszystko zrozumiałam. Tak bardzo chciałabym aby teraz się do mnie uśmiechnął i powiedział,ze wszystko dobrze. Jeszcze raz chciałabym pojechać do Koszalina i o pierwszej nad ranem zjeść kebab w pobliskiej knajpie. Jeszcze raz chciałabym objechać z nim Polskę śpiąc w białym busie. Tak bardzo chciałabym,aby był obok na zawsze. Kiedy myślałam tak nad tym wszystkim zmorzył mnie sen. Usnęłam na moim zmarłym tacie. Po paru godzinach obudzili mnie lekarze. Musieli bowiem odwieść ciało do kostnicy. Wstałam i zamówiłam taksówkę do domu.
******************************
Jak wam się podoba rozdział? Powiem wam szczerze,że ja prawie ryczałam jak go pisałam. Kolejny niedługo. Mam takie pytanko. Czy ktoś chce,abym mu pisała kiedy kolejny rozdział? jak tak to w komentarzu proszę o link do twittera,ewentualnie do facebooka. kocham was miśki. <3
sobota, 30 listopada 2013
Rozdział 2.
Kiedy
tylko przekroczyłam próg mieszkania do oczu napłynęły mi łzy,ale
zacisnęłam zęby i z walizką w ręce pognałam w dół,po schodach. Już po
chwili dobiegłam do samochodu Zuzy. Włożyłam walizkę do bagażnika i
wsiadłam, zatrzaskując za sobą
drzwi.
-Cześć kochanie-przywitałam się z przyjaciółką pół załamanym głosem.
Ona chyba to zignorowała,bo uśmiechnęła sie słodko i spytała lekkim głosem:
-Gotowa?
Spojrzałam przez szybę samochodu na moje kuchenne okno. Ona tam stała,czułam jej tęsknotę. Pomachałam jej,choć nwm czy to widziała. Chciałam wybiec z auta i zostać w domu,lecz powiedziałam cicho:
-Jedźmy.
Kiedy Zuza odpaliła silnik,ja wkuliłam się w siedzenie,aby pozbierać myśli. Przyjaciółka widząc moje zmartwienie podgłośniła radio. Usnęłam.
Śnił mi się wielki dom. Na holu tego budynku stała czarna postać. Miała spuszczoną głowę i była odwrócona w moim kierunku. Podeszłam do niej wolnym krokiem i zapytałam czy nic się jej nie stało. Kobieta podniosła głowę i spojrzała mi głęboko w oczy. Jej twarz była jakby zgniła,była osobą przypominająca zombie. Postać otworzyła szeroko usta i zaczęła krzyczeć mi w twarz tylko jedno słowo: "ON ZGINIE".
Obudziłam się z krzykiem. Zuza zatrzymała samochód na poboczu i spytała co sie stało.
Drżącym głosem opowiedziałam jej mój sen,a ona przytuliła mnie mocno i powiedziała,ze to nic takiego,że to tylko myśli mi plączą w głowie,że za bardzo się martwię. Pojechałyśmy dalej. Im dłużej jechałyśmy tym ja stawałam się szczęśliwsza. Zapominałam o wszystkim. Wsłuchiwałam się w słowa piosenki,która właśnie leciała. Utwór skończył się i głos zabrał jeden z prowadzących audycję. Chciałam przełączyć na inną stację,ale Zuzia zatrzymała mnie mówiąc,że może coś sie stało. Zostawiłam więc radio w spokoju i postanowiłam posłuchać o czym będą mówić.
-Był kiedyś taki zespół,złożony z pięciu chłopaków. Bardzo dużo grali,byli strasznie popularni i mieli miliony fanek. Dziewczyny piszczały i płakały na ich widok. Zespół ten był parę lat temu w Polsce,a dziś dowiedzieliśmy się,że przyjeżdżają ponownie. Powodem najprawdopodobniej jest poszukiwanie pewnej dziewczyny,która była wtedy na koncercie. Jeśli wiecie o jaki zespół chodzi,dzwońcie. Kto pierwszy ten lepszy.
Bez zawahania wzięłam komórkę do ręki i zadzwoniłam.
-Halo?-powiedział głos w telefonie.
-Dzień dobry,znam odpowiedź na pytanie. -Dobrze,słucham.
-Ten zespół to ONE DIRECTION.
W tym momencie nastąpiła cisza. Czekałam na reakcje prowadzącego.
-To jest prawidłowa odpowiedź. jak masz na imię?
-Kinga-powiedziałam niepewnie.
-Gratulacje Kinga. Wygrałaś dwa bilety na koncert ONE DIRECTION z wejściem za kulisy i możliwością porozmawiania z chłopcami. Gratulujemy. -Dziękuję.
Podałam swój adres i rozłączyłam sie. Nie mogłam wydusić z sb żadnego słowa. Byłam tak bardzo szczęśliwa. Kolejny raz miałam się z nimi spotkać,kolejny raz ich zobaczyć.
-Kochanie,widzę,że jesteś wniebowzięta,ale powiedz mi. Kiedy jest ten koncert?
-A wiesz,nawet nwm. Nie zdążyłam się zapytać.
-Pamiętasz może Kiniu,że za parę godzin wylatujesz z Polski?
W tym momencie,cały mój świat się zawalił. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zaczęłam płakać. Zuzia zaczęła mnie pocieszać,ale na marne.
-Wiesz.....Oddam ci te bilety......Pojedziesz z Bartkiem...Będziecie się świetnie bawić.....- powiedziałam chlipiąc i co chwilę przecierając nos.
-Kochanie,nie martw się. Dziękuję ci za ten dar. Jeszcze kiedyś ich zobaczysz. Obiecuję.
Nic nie odpowiedziałam. Byłam za bardzo załamana. Chciałam usnąć,ale bałam sie,że kolejny raz będę miała koszmary. Wyjęłam,więc książkę i zaczęłam czytać. Droga mijała powoli,co chwilę patrzyłam na zegarek i na ulice. Tak bardzo chciałam już być w Warszawie. Widziałam,że Zuza parę razy chciała mi coś powiedzieć,ale rezygnowała za każdym razem kiedy na nią spojrzałam. Ja nie mówiłam nic.
Po paru godzinach jazdy dojechałyśmy w końcu na lotnisko w stolicy. Wyciągnęłam walizkę z bagażnika i razem z Zuzią ruszyłam w stronę drzwi,a później do okienka z informacją. Za pół godziny miałam odprawę.
-Będę za tobą tęsknić-powiedziała moja przyjaciółka.
-Ja też będę. Nwm jak ja wytrzymam tyle bez ciebie. Przecież ja tam umrę.
-Ale będziemy do sb dzwonić.
-Tak,codziennie. Musisz mi tylko napisać kiedy będziesz w domu,bo nie bede ci przerywać w pracy.
-Dzwon kiedy chcesz,tak czy siak odbiorę.
Uśmiechnęłam się do niej i ja przytuliłam. Z głośników dało sie usłyszeć.
-Lot do Nowego Delhi zostaje przyspieszony. Wszystkich pasażerów prosi się o pojawienie przed samolotem za 15min.
-Chyba już muszę iść-powiedziałam-nie chcę,aby odlecieli beze mnie.
-Ok,ja już trzymam telefon w ręce i czekam na twój telefon.
-Ja też-wyjęłam komórkę z kieszeni i pokazałam przyjaciółce.
W tym samym momencie ktoś zadzwonił. Byla to moja siostra Dobrusia.
-Siemka Dobro,co tam?
-Źle-odpowiedziała mi.
-Co się stało?-powiedziałam zaniepokojona.
-Chodzi o twojego tatę.
-Nie truj mi głowy przed wylotem. Wiesz,że on mnie nie obchodzi-odpowiedziałam jej lekko zdenerwowana.
Nienawidziłam mojego taty, i już od pięciu lat z nim nie rozmawiałam. Ranił mnie kiedy miałam 13 lat. Nie wierzył we mnie,nie wierzył w moje marzenia i nie płacił alimentów mojej mamie. Zostawił ją bowiem cztery lata po moim urodzeniu. Wychowywałam się widząc go tylko co parę miesięcy,bo co chwilę sie przeprowadzał. Było mi ciężko i kiedy zaczynałam gimnazjum on wzniecił we mnie nienawiść. Przez trzy lata udawałam miłą,ale w końcu kiedy szłam do liceum wszystko mu powiedziałam i zerwałam z nim kontakt.
-Kinga,nie dzwoniłabym gdyby to nie było nic poważnego. on miał wypadek i leży w szpitalu ciężko ranny. Na dodatek w śpiączce. Nie wiadomo czy się obudzi. Proszę,przyjedź-powiedziała Dobrusia.
W tym momencie,coś sie we mnie ruszyło. Zaczęło mnie boleć serce,a do oczu napłynęły łzy. Czyżbym nadal go kochała? Czyżby było mi go żal? Po policzku spłynęła mi łza. Nie wiedziałam co mam zrobić. Kolejny raz mój ojciec rozwala mi marzenia. Ale tak bardzo chciałabym go teraz zobaczyć. Zadecydowałam więc.
-Dobro,w jakim szpitalu jesteście?-zapytałam siostry.
-W wojewódzkim.
-Ale gdzie?
-w Poznaniu.
-Dobra,za parę godzin będę-powiedziałam Dobrusi i rozłączyłam się.
Rozejrzałam się po lotnisku i zobaczyłam parę. Młoda kobieta płakała przytulona do swojego męża. Podbiegłam do nich i zapytałam się:
-Dzień dobry,czy coś sie stało?
-Nasz lot odwołali,biuro turystyczne zbankrutowało,a właśnie mieliśmy jechać na miesiąc miodowy do Tunezji-wyjaśnił mi mężczyzna.
-To dobrze sie składa-powiedziałam,a młode małżeństwo spojrzało na mnie ze zdziwieniem-Proszę,o to dwa bilety na lot do Indii,wszystko jest opłacone i załatwione. Wylot za 10 minut,także proszę sie spieszyć-podałam mężczyźnie bilety i wróciłam do Zuzki.
Za plecami usłyszałam tylko "Dziękujemy". Uśmiechnęłam sie w duchu.
-Co ty robisz Kinia?-zapytała zdezorientowana przyjaciółka.
-Jedziemy do Poznania,mój ojciec miał wypadek-odpowiedziałam spokojnie,chwyciłam rączkę od walizki i zaczęłam biec w stronę wyjścia-Idziesz?!
Zuza dobiegła do mnie i poleciałyśmy do samochodu.
******************************
Przepraszam,że dopiero teraz,ale przez ostatnie parę dni miałam doła i nie miałam ochoty nic robić. Chciałabym pozdrowić kochaną Agatkę,która jest teraz chyba na biwaku. Kocham Cię. <33
Dziękuję,że czytacie moje wypociny. ;*
Proszę o komentarze. <3
-Cześć kochanie-przywitałam się z przyjaciółką pół załamanym głosem.
Ona chyba to zignorowała,bo uśmiechnęła sie słodko i spytała lekkim głosem:
-Gotowa?
Spojrzałam przez szybę samochodu na moje kuchenne okno. Ona tam stała,czułam jej tęsknotę. Pomachałam jej,choć nwm czy to widziała. Chciałam wybiec z auta i zostać w domu,lecz powiedziałam cicho:
-Jedźmy.
Kiedy Zuza odpaliła silnik,ja wkuliłam się w siedzenie,aby pozbierać myśli. Przyjaciółka widząc moje zmartwienie podgłośniła radio. Usnęłam.
Śnił mi się wielki dom. Na holu tego budynku stała czarna postać. Miała spuszczoną głowę i była odwrócona w moim kierunku. Podeszłam do niej wolnym krokiem i zapytałam czy nic się jej nie stało. Kobieta podniosła głowę i spojrzała mi głęboko w oczy. Jej twarz była jakby zgniła,była osobą przypominająca zombie. Postać otworzyła szeroko usta i zaczęła krzyczeć mi w twarz tylko jedno słowo: "ON ZGINIE".
Obudziłam się z krzykiem. Zuza zatrzymała samochód na poboczu i spytała co sie stało.
Drżącym głosem opowiedziałam jej mój sen,a ona przytuliła mnie mocno i powiedziała,ze to nic takiego,że to tylko myśli mi plączą w głowie,że za bardzo się martwię. Pojechałyśmy dalej. Im dłużej jechałyśmy tym ja stawałam się szczęśliwsza. Zapominałam o wszystkim. Wsłuchiwałam się w słowa piosenki,która właśnie leciała. Utwór skończył się i głos zabrał jeden z prowadzących audycję. Chciałam przełączyć na inną stację,ale Zuzia zatrzymała mnie mówiąc,że może coś sie stało. Zostawiłam więc radio w spokoju i postanowiłam posłuchać o czym będą mówić.
-Był kiedyś taki zespół,złożony z pięciu chłopaków. Bardzo dużo grali,byli strasznie popularni i mieli miliony fanek. Dziewczyny piszczały i płakały na ich widok. Zespół ten był parę lat temu w Polsce,a dziś dowiedzieliśmy się,że przyjeżdżają ponownie. Powodem najprawdopodobniej jest poszukiwanie pewnej dziewczyny,która była wtedy na koncercie. Jeśli wiecie o jaki zespół chodzi,dzwońcie. Kto pierwszy ten lepszy.
Bez zawahania wzięłam komórkę do ręki i zadzwoniłam.
-Halo?-powiedział głos w telefonie.
-Dzień dobry,znam odpowiedź na pytanie. -Dobrze,słucham.
-Ten zespół to ONE DIRECTION.
W tym momencie nastąpiła cisza. Czekałam na reakcje prowadzącego.
-To jest prawidłowa odpowiedź. jak masz na imię?
-Kinga-powiedziałam niepewnie.
-Gratulacje Kinga. Wygrałaś dwa bilety na koncert ONE DIRECTION z wejściem za kulisy i możliwością porozmawiania z chłopcami. Gratulujemy. -Dziękuję.
Podałam swój adres i rozłączyłam sie. Nie mogłam wydusić z sb żadnego słowa. Byłam tak bardzo szczęśliwa. Kolejny raz miałam się z nimi spotkać,kolejny raz ich zobaczyć.
-Kochanie,widzę,że jesteś wniebowzięta,ale powiedz mi. Kiedy jest ten koncert?
-A wiesz,nawet nwm. Nie zdążyłam się zapytać.
-Pamiętasz może Kiniu,że za parę godzin wylatujesz z Polski?
W tym momencie,cały mój świat się zawalił. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zaczęłam płakać. Zuzia zaczęła mnie pocieszać,ale na marne.
-Wiesz.....Oddam ci te bilety......Pojedziesz z Bartkiem...Będziecie się świetnie bawić.....- powiedziałam chlipiąc i co chwilę przecierając nos.
-Kochanie,nie martw się. Dziękuję ci za ten dar. Jeszcze kiedyś ich zobaczysz. Obiecuję.
Nic nie odpowiedziałam. Byłam za bardzo załamana. Chciałam usnąć,ale bałam sie,że kolejny raz będę miała koszmary. Wyjęłam,więc książkę i zaczęłam czytać. Droga mijała powoli,co chwilę patrzyłam na zegarek i na ulice. Tak bardzo chciałam już być w Warszawie. Widziałam,że Zuza parę razy chciała mi coś powiedzieć,ale rezygnowała za każdym razem kiedy na nią spojrzałam. Ja nie mówiłam nic.
Po paru godzinach jazdy dojechałyśmy w końcu na lotnisko w stolicy. Wyciągnęłam walizkę z bagażnika i razem z Zuzią ruszyłam w stronę drzwi,a później do okienka z informacją. Za pół godziny miałam odprawę.
-Będę za tobą tęsknić-powiedziała moja przyjaciółka.
-Ja też będę. Nwm jak ja wytrzymam tyle bez ciebie. Przecież ja tam umrę.
-Ale będziemy do sb dzwonić.
-Tak,codziennie. Musisz mi tylko napisać kiedy będziesz w domu,bo nie bede ci przerywać w pracy.
-Dzwon kiedy chcesz,tak czy siak odbiorę.
Uśmiechnęłam się do niej i ja przytuliłam. Z głośników dało sie usłyszeć.
-Lot do Nowego Delhi zostaje przyspieszony. Wszystkich pasażerów prosi się o pojawienie przed samolotem za 15min.
-Chyba już muszę iść-powiedziałam-nie chcę,aby odlecieli beze mnie.
-Ok,ja już trzymam telefon w ręce i czekam na twój telefon.
-Ja też-wyjęłam komórkę z kieszeni i pokazałam przyjaciółce.
W tym samym momencie ktoś zadzwonił. Byla to moja siostra Dobrusia.
-Siemka Dobro,co tam?
-Źle-odpowiedziała mi.
-Co się stało?-powiedziałam zaniepokojona.
-Chodzi o twojego tatę.
-Nie truj mi głowy przed wylotem. Wiesz,że on mnie nie obchodzi-odpowiedziałam jej lekko zdenerwowana.
Nienawidziłam mojego taty, i już od pięciu lat z nim nie rozmawiałam. Ranił mnie kiedy miałam 13 lat. Nie wierzył we mnie,nie wierzył w moje marzenia i nie płacił alimentów mojej mamie. Zostawił ją bowiem cztery lata po moim urodzeniu. Wychowywałam się widząc go tylko co parę miesięcy,bo co chwilę sie przeprowadzał. Było mi ciężko i kiedy zaczynałam gimnazjum on wzniecił we mnie nienawiść. Przez trzy lata udawałam miłą,ale w końcu kiedy szłam do liceum wszystko mu powiedziałam i zerwałam z nim kontakt.
-Kinga,nie dzwoniłabym gdyby to nie było nic poważnego. on miał wypadek i leży w szpitalu ciężko ranny. Na dodatek w śpiączce. Nie wiadomo czy się obudzi. Proszę,przyjedź-powiedziała Dobrusia.
W tym momencie,coś sie we mnie ruszyło. Zaczęło mnie boleć serce,a do oczu napłynęły łzy. Czyżbym nadal go kochała? Czyżby było mi go żal? Po policzku spłynęła mi łza. Nie wiedziałam co mam zrobić. Kolejny raz mój ojciec rozwala mi marzenia. Ale tak bardzo chciałabym go teraz zobaczyć. Zadecydowałam więc.
-Dobro,w jakim szpitalu jesteście?-zapytałam siostry.
-W wojewódzkim.
-Ale gdzie?
-w Poznaniu.
-Dobra,za parę godzin będę-powiedziałam Dobrusi i rozłączyłam się.
Rozejrzałam się po lotnisku i zobaczyłam parę. Młoda kobieta płakała przytulona do swojego męża. Podbiegłam do nich i zapytałam się:
-Dzień dobry,czy coś sie stało?
-Nasz lot odwołali,biuro turystyczne zbankrutowało,a właśnie mieliśmy jechać na miesiąc miodowy do Tunezji-wyjaśnił mi mężczyzna.
-To dobrze sie składa-powiedziałam,a młode małżeństwo spojrzało na mnie ze zdziwieniem-Proszę,o to dwa bilety na lot do Indii,wszystko jest opłacone i załatwione. Wylot za 10 minut,także proszę sie spieszyć-podałam mężczyźnie bilety i wróciłam do Zuzki.
Za plecami usłyszałam tylko "Dziękujemy". Uśmiechnęłam sie w duchu.
-Co ty robisz Kinia?-zapytała zdezorientowana przyjaciółka.
-Jedziemy do Poznania,mój ojciec miał wypadek-odpowiedziałam spokojnie,chwyciłam rączkę od walizki i zaczęłam biec w stronę wyjścia-Idziesz?!
Zuza dobiegła do mnie i poleciałyśmy do samochodu.
******************************
Przepraszam,że dopiero teraz,ale przez ostatnie parę dni miałam doła i nie miałam ochoty nic robić. Chciałabym pozdrowić kochaną Agatkę,która jest teraz chyba na biwaku. Kocham Cię. <33
Dziękuję,że czytacie moje wypociny. ;*
Proszę o komentarze. <3
wtorek, 26 listopada 2013
Rozdział 1.
-Mamo,gdzie jest mój telefon?-wydarłam się kończąc pakowanie wielkiej walizki.
-Chyba jest w łazience-odpowiedziała mi mama.
No tak,przecież zawsze go tam zostawiam. Domknęłam zamek największej kieszeni i ciągnąć za sobą walizkę przeszłam do przedpokoju.
-Musisz wyjeżdżać?-zapytała moja mama ze szklankami w oczach.
Nie chciałam jej zostawiać samej,ale w końcu mogłam spełnić swoje największe marzenie. Nwm kiedy powtórzyłaby się taka szansa.
-Wiesz,że bym została. Tylko strasznie mi zależy. Marzę o tym od dzieciństwa.
-Wiem córeczko,pamiętam. Tylko ty tak szybko dorosłaś. Masz już 21 lat,a ja mam wrażenie,że nadal jesteś małą głupiutką dziewczynką,która nie potrafi zasznurować butów.
-To akurat umiem. Dobra,idę po telefon,bo za 10 minut przyjedzie Zuza-powiedziałam,a do oczu naleciały mi łzy.
Pobiegłam w stronę łazienki i szybko otarłam krople cierpienia z policzka. Wzięłam telefon z pralki,spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się żeby poprawić sobie humor. Wyszłam z małego pomieszczenia i ostatni raz przytuliłam moją mamę. Chciałam już na zawsze zostać w jej ramionach,czułam się tam bezpiecznie,było mi dobrze. Niestety,tą miłą chwilę przerwała nam Zuza,która zatrąbiła energicznie klaksonem,dając znać,że już musimy jechać. Dałam mamie wielkiego buziaka i narzuciłam na siebie lekką kurtkę. Telefon schowałam do kieszeni,a do ręki wzięłam rączkę od walizki. Zmierzałam do wyjścia. Przed drzwiami obróciłam się jeszcze raz w stronę mamy i powiedziałam:
-Kocham Cię bardzo mocno. Będę strasznie tęsknić. Do zobaczenia za parę miesięcy.
Widziałam jak po jej policzku spływa srebrzysta łza,żeby uniknąć rozhisteryzowania się posłałam jej całusa i energicznie pomachałam. Po czym wyszłam,zostawiając ją samą.
*************************
Taki krótki i na razie nie wiadomo o czym. W kolejnym będzie trochę więcej akcji i przede wszystkim będzie dłuższy. Kocham was. xx
-Chyba jest w łazience-odpowiedziała mi mama.
No tak,przecież zawsze go tam zostawiam. Domknęłam zamek największej kieszeni i ciągnąć za sobą walizkę przeszłam do przedpokoju.
-Musisz wyjeżdżać?-zapytała moja mama ze szklankami w oczach.
Nie chciałam jej zostawiać samej,ale w końcu mogłam spełnić swoje największe marzenie. Nwm kiedy powtórzyłaby się taka szansa.
-Wiesz,że bym została. Tylko strasznie mi zależy. Marzę o tym od dzieciństwa.
-Wiem córeczko,pamiętam. Tylko ty tak szybko dorosłaś. Masz już 21 lat,a ja mam wrażenie,że nadal jesteś małą głupiutką dziewczynką,która nie potrafi zasznurować butów.
-To akurat umiem. Dobra,idę po telefon,bo za 10 minut przyjedzie Zuza-powiedziałam,a do oczu naleciały mi łzy.
Pobiegłam w stronę łazienki i szybko otarłam krople cierpienia z policzka. Wzięłam telefon z pralki,spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się żeby poprawić sobie humor. Wyszłam z małego pomieszczenia i ostatni raz przytuliłam moją mamę. Chciałam już na zawsze zostać w jej ramionach,czułam się tam bezpiecznie,było mi dobrze. Niestety,tą miłą chwilę przerwała nam Zuza,która zatrąbiła energicznie klaksonem,dając znać,że już musimy jechać. Dałam mamie wielkiego buziaka i narzuciłam na siebie lekką kurtkę. Telefon schowałam do kieszeni,a do ręki wzięłam rączkę od walizki. Zmierzałam do wyjścia. Przed drzwiami obróciłam się jeszcze raz w stronę mamy i powiedziałam:
-Kocham Cię bardzo mocno. Będę strasznie tęsknić. Do zobaczenia za parę miesięcy.
Widziałam jak po jej policzku spływa srebrzysta łza,żeby uniknąć rozhisteryzowania się posłałam jej całusa i energicznie pomachałam. Po czym wyszłam,zostawiając ją samą.
*************************
Taki krótki i na razie nie wiadomo o czym. W kolejnym będzie trochę więcej akcji i przede wszystkim będzie dłuższy. Kocham was. xx
poniedziałek, 25 listopada 2013
Początek.
Pamiętam ten dzień. To był 3 sierpnia 2015 roku,moje urodziny. Kończyłam wtedy równo 15 lat. Nigdy nie zapomnę tego drżenia rąk,spoconych dłoni. Byłam taka podekscytowana. Zawsze przed snem wyobrażałam sobie ten dzień. Piękna pogoda,słońce wisi wysoko na niebie,a ptaki śpiewają na drzewach. Niestety,los chciał aby akurat dzisiaj lał deszcz. Nie przeszkadzało mi to jednak. Jechałam spotkać się z moimi idolami,w końcu ich zobaczyć.
*************************
Witajcie miśki. Postanowiłam zacząć pisać ff. Może wam się spodoba. To na razie tylko prolog i zapowiedź tego co możecie przeczytać. Jeśli polubiliście mój sposób pisania,albo was zaciekawiłam to dajcie znać.
Mój twitter : https://twitter.com/kass_kor
Kocham was,niedługo pierwszy rozdział. xx
*************************
Witajcie miśki. Postanowiłam zacząć pisać ff. Może wam się spodoba. To na razie tylko prolog i zapowiedź tego co możecie przeczytać. Jeśli polubiliście mój sposób pisania,albo was zaciekawiłam to dajcie znać.
Mój twitter : https://twitter.com/kass_kor
Kocham was,niedługo pierwszy rozdział. xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)